piątek, 14 maja 2021

Pokaż mi - Marcel Moss

Tytuł: Pokaż mi
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2020
Liczba stron: 382
Rodzaj: thriller, literatura erotyczna

Udało się. Jestem w drodze.
Świetnie. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz. Wszystko poniżej dziewięciu punktów uznaję za porażkę.

Że co, kurwa?!
Podaj chociaż jakieś wytyczne. Jak mam to zrobić, żeby ci się spodobało?
Reaguje trzema uśmiechniętymi emotkami.
Bądź kreatywny i pamiętaj – chcę widzieć na nagraniu twoją twarz. Nie spierdol tego.



Jeśli mam być szczera, była to moja pierwsza książka, która dotykała erotyki w większym stopniu – i myślę, że tak już pozostanie. Ale po kolei.
Łukasz jest osobą ze względnie poukładanym życiem. Ma stałą pracę, w której zarabia nie najgorzej, a także zapatrzoną w niego i kochającą narzeczoną, która dba o niego jak o prawdziwy skarb i jest ostoją stabilności, kimś, kto daje poczucie bezpieczeństwa. Ma także mieszkanie w Warszawie, kredyty do spłacenia, samochód i jednego kumpla do kieliszka, którego zna jeszcze ze studiów. A także zaplanowany na za kilka miesięcy ślub. A jednak Łukasz wcale nie czuje się szczęśliwy i wydaje mu się, że coś w jego życiu ewidentnie nie gra. Kiedy zwierza się swojemu przyjacielowi, ten pokazuje mu mało znaną aplikację randkową Pokaż mi, w której mężczyźni, wykonując przeróżne zadania, starają się o spotkanie z Królową. Zaszczytu dostąpić może tylko jedna osoba miesięcznie. Z niewiadomych przyczyn, a może dla przełamania rutyny, Łukasz instaluje na swoim telefonie aplikację i zaczyna znajomość z tajemniczą Królową, nieświadomie dając się wciągnąć w jej małą grę. Nawet nie spostrzega się, kiedy wsiąka bez reszty, a jego życie zaczyna popadać w ruinę. Aż w końcu zostaje wciągnięty w kryminalną sprawę i zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jest w potrzasku. Musi wykonywać szalone polecenia Królowej, albo ona zniszczy całe jego życie.
Mam wrażenie, że „Pokaż mi” miało być następcą Trylogii hejterskiej. Przed rozdziałami pojawiają się dość podobne nagłówki, z tym tylko, że z danymi statystycznymi na temat życia seksualnego i uczuciowego ludzi z całego świata (np. Mężczyźni potrzebują średnio trzech randek, żeby się zakochać. Kobiety – około czternastu). I w tym przypadku, w przeciwieństwie do Trylogii hejterskiej, jest to naprawdę ciekawy pomysł, bo stanowią interesujące dodatki, z których można się dowiedzieć jakichś faktów, których wcześniej się nie znało lub też nawet nie szukało. Jednakowoż historia zawarta w książce jest dość nużąca. Nie mogę powiedzieć, że przewidywalna, bo wielkim plusem jest zakończenie, którego za nic w świecie bym nie odgadła i które było dla mnie autentycznym zaskoczeniem, włącznie ze znaczeniem przeplatanej historii z przeszłości, jednak poza tym książka ma tak naprawdę niewiele do zaoferowania. Ale po kolei.
Główny bohater, czyli Łukasz, jest bardzo naiwny i powiedziałabym nawet, że wręcz bez charakteru – w ogóle nie potrafi odnaleźć się w realiach świata i dziwi mnie, że przynajmniej w pracy sobie dobrze radzi, bo w kontaktach z innym człowiekiem zupełnie mu to nie wychodzi. Nie ma przyjaciół, poza wcześniej wspomnianym Wojtkiem od kieliszka, bez większej refleksji podejmuje decyzje krzywdzące wobec najbliższych osób, a szczególnie wobec swojej narzeczonej, która nade wszystko starała się być ostoją, normalnością i wsparciem dla swojego partnera – a także bardzo liczyła na to, że nareszcie dojrzeje i wezmą ślub. Łukasz jest strasznie niedojrzałą osobą, która najwidoczniej przespała wiek szkolny i próbuje wyszaleć się za wszelką cenę teraz. Tak naprawdę nie wie, czego chce od życia – chciałby mieć ciastko i zjeść ciastko, bo chciałby i mieć stabilną przyszłość, i możliwość wyszalenia się, nawiązywania romansów bez zobowiązań i porzucania ich bez konsekwencji. I chociaż przebłysk rozsądku pokazuje wtedy, kiedy pierwotnie odrzuca aplikację, wszystko trafia szlag, kiedy postanawia ją jednak założyć i startuje w wyścigu szczurów po spotkanie z Królową. Mam wrażenie, że Łukasz potrzebuje opiekuńczej mamy, która by mu ugotowała obiadek, a obok niej żony, która miałaby nad nim absolutną kontrolę, silnej, podniecającej i z charakterem – wtedy byłby w pełni szczęśliwy. Dlaczego jednak taki jest? Tego się nie dowiadujemy. I właśnie to jest najgorszym punktem książki – bo chociaż w poprzednich autor próbował tłumaczyć zachowanie, były logiczne, psychologiczne przesłanki za zachowaniem i motywacjami, tak tutaj nie dostajemy nic. Dostajemy tylko pustą, naiwną i niedojrzałą osobę, której głupota niejednokrotnie załamuje – bo w tym dziwnym wyścigu szczurów zaczyna dostarcza nieznanej osobie – a może nawet całej korporacji – zdjęcia i filmiki, które nie dość, że mogłyby go skompromitować, gdyby wyszły na światło dzienne (takie jak na przykład masturbacja w miejscu pracy), to mogłyby posłać go za kratki (napaść z podtekstem pedofilskim na siedmioletnią dziewczynkę).
Aby nie brnąć w spoilery, jeśli ktoś będzie chciał przeczytać całą książkę, na tym zakończę analizę bohaterów.
Książka ocieka wręcz wulgarnym seksem, zniża się do takiego najniższego poziomu wręcz zezwierzęcenia ludzkiej seksualności – i przy okazji ukazuje też lekkomyślność czy też nawet głupotę, kiedy ufamy takim portalom tak bezgranicznie, że wysyłamy poprzez nie pół-nagie lub zupełnie nagie zdjęcia czy perwersyjne filmiki.
Plusem całego zamysłu jest zwrócenie uwagi na kształtowanie wręcz toksycznego obrazu męskości – nie możesz płakać, bo prawdziwi mężczyźni nie płaczą – a także mierzenie się małego dziecka z traumami i narzuconymi normami, które często są ponad ich siły. Lecz zamiast oparcia, znajdują właśnie takie wskazówki jak „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”, i próbują żyć mimo wszystko, udowadniając każdego dnia całemu światu swoją męskość, a przy tym podejmując fatalne w skutkach decyzje.
Jak dla mnie książka jest bardzo przeciętna. Tak naprawdę niewiele zmienia ona w życiu czytelnika, i nie jest też jakoś szalenie rozwinięta. Mam wrażenie, że jest napisana albo trochę na kolanie, albo wedle jakichś perwersyjnych fantazji. Wiem, że autora stać na więcej.

Cytaty warte wyszczególnienia:

Miłość to najgorszy wynalazek natury. Bez względu na to, jak dobrze ogarniasz rzeczywistość dookoła siebie, w momencie, w którym stracisz czujność i zakochasz się w kobiecie, twój mózg zaczyna stopniowo tracić moc. W końcu stajesz się chodzącym pudłem pełnym buzujących hormonów i szalejących pierwotnych instynktów.

Miłość sprawia przecież, że człowiek jest zdolny do wszystkiego.

Ludzie codziennie publikują w internecie miliony gorszych fotografii i jakoś nikt się tym nie przejmuje. Myślisz, że Facebook czy Instagram nie zbierają wszystkiego, co tam udostępniamy? Przetrzepują nas od stóp do głów. Wiedzą o nas więcej niż nasze matki. Zejdź na ziemię, przyjacielu.

W dzisiejszych czasach prywatność nie istnieje.

Internet umożliwia mi korespondencję z kompletnie obcą kobietą, która jest na każde moje zawołanie i w żaden sposób nie ingeruje w moje życie prywatne. Czuję, że mogę prowadzić dwa życia, które się nie wykluczają. Mogę zdradzać, nie zdradzając. Bo cóż to za zdrada, gdy raz na jakiś czas napiszemy do siebie kilka miłych słów...

Internet umożliwia mi korespondencję z kompletnie obcą kobietą, która jest na każde moje zawołanie i w żaden sposób nie ingeruje w moje życie prywatne. Czuję, że mogę prowadzić dwa życia, które się nie wykluczają. Mogę zdradzać, nie zdradzając. Bo cóż to za zdrada, gdy raz na jakiś czas napiszemy do siebie kilka miłych słów...

Dziś mało kto pokazuje w sieci swoje prawdziwe oblicze. Ludzie na każdym kroku przerabiają swoje zdjęcia, ukazując innym perfekcyjny świat, który nie istnieje. Próbują leczyć kompleksy i choć na chwilę uwierzyć w to, że oni też mogą wzbudzać w innych podziw lub zazdrość. Skoro wszyscy tak bardzo lubią napawać się kłamstwem, dlaczego ja miałabym z tego nie korzystać?

Piekło to jedyna droga do zrozumienia.

Miłością nie można manipulować.

Internet to największe zło tego świata. Ludzie z natury są kłamcami, ale ekran oddzielający ich od prawdziwego życia sprawia, że puszczają im wszystkie hamulce. Nabierają odwagi i stopniowo toną w bagnie własnych iluzji. Skupiają się na swoich fikcyjnych, internetowych tożsamościach, zapominając o tym, że te realne wciąż istnieją i są konsekwentnie zaniedbywane.

Czasem jednak oderwanie od rzeczywistości jest zbyt silne, by wyrwać się ze szponów internetu. Powrót do normalności okazuje się wtedy niemożliwy.

Miłość i strach przed utratą ludzi, których się kocha, potrafią czasem doprowadzić człowieka do szaleństwa.

[...] dbajcie o tych, których kochacie. Rodzina to fundament istnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonany przez drama queen. Obsługiwane przez usługę Blogger.