Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 sierpnia 2021

Wszyscy muszą zginąć - Marcel Moss

Tytuł: Wszyscy muszą zginąć
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2021
Liczba stron: 351
Rodzaj: kryminał, thriller, literatura obyczajowa

Po apelu wszyscy rozejdą się do sal i usiądą przy uginających się pod ciężarem misek z sałatkami jarzynowymi i talerzy pełnych ciastek stołach. Podczas wigilii klasowych uczniowie najedzą się do syta, wymienią prezentami i oczywiście zamieszczą obszerną relację w mediach społecznościowych, zalewając Instagram dobrze przemyślanymi zdjęciami, uwieczniającymi wyćwiczone pozy i miny. Wszystko ma się odbyć tak jak zawsze. Żadnych zaskoczeń. Uczniowie oczekują, że koło południa będą już wolni, wrócą do domów i oddadzą się błogiemu nicnierobieniu.
Tylko że dziś nikt nie wróci do domu. Wszyscy muszą zginąć.


Tuż przed Wigilią, w warszawskim prestiżowym liceum imienia Zygmunta Freuda, dochodzi do zamachu terrorystycznego. Grupa zamaskowanych przestępców wrzuca do szkolnej auli, na której odbywa się apel, granaty, a wszystkich innych, którzy pozostali w salach, postanawiają powystrzelać. Wszyscy muszą zginąć. Błażej Dragiel, jeden z terrorystów, stara się uciec z toczącej się masakry i wszechobecnej paniki, dopóki z kłębów dymu nie wyjawia się sylwetka jego przyjaciółki – Kai. Coś sprawia, że chłopak postanawia oszczędzić dziewczynę, a sam na jej oczach popełnia samobójstwo. Anonimowy filmik nakręcony przez jednego z uczniów, którym udało się przeżyć, trafia do sieci – a media szybko nazywają Kaję „Cudowną Dziewczyną”, którą oszczędził zamachowiec. Przynajmniej dopóki w Internecie nie zaczynają pojawiać się plotki, jakoby miała mieć coś wspólnego z zamachem i uknuć atak razem z terrorystami…
Jako czytelniczka dość dobrze znająca twórczość Marcela Mossa (choć nie jestem jeszcze na bieżąco z wciąż wydawanymi w tempie wręcz zawrotnym powieściami), mniej więcej wiedziałam, czego mogłam się spodziewać – pokazało mi to już „Nie wiesz wszystkiego”, również dziejące się w Liceum Freuda. Pojawia się tutaj wiele zabiegów, które można spotkać w wyżej wymienionej książce – między innymi fabuła dziejąca się tak „teraz”, tak „przed tragedią”, jak i „kiedyś”. Autor, przeplatając między sobą te trzy płaszczyzny czasowe, rozwiązuje powolutku nawiązaną tajemnicę, która, trzeba przyznać, w tym przypadku jest dość… specyficzna.
Marcel Moss jest autorem, który bardzo lubi odpowiadać na tematy współczesne i niezwykle ważne. Chociaż fabuła toczy się wokół zamachu terrorystycznego (zresztą – niejednego!), to zdaje się on problemem dość pobocznym jak na pozostałe poruszane kwestie. „Wszyscy muszą zginąć” jest książką do bólu aktualną, opisującą i odpowiadającą na obecne kwestie polityczne oraz społeczne, a przede wszystkim – obrazująca, jak bardzo społeczeństwo polskie jest podzielone i jak bardzo zwalcza samo siebie. Pojawiają się tutaj wątki dotyczące aborcji oraz pro-life, strajków kobiet, problemów LGBT+ i dyskryminacji oraz problemów psychicznych, z jakimi borykać się muszą osoby nieheteronormatywne, rzeczywistość i poglądy narodowców i zwolenników tradycji, przede wszystkim chrześcijańskiej, kilka kwestii dotyczących wiary, a także rzeczywistość wirtualna, która bardzo często przenika tą rzeczywistą – i znaczenie Internetu w naszym współczesnym życiu.
Książka naładowana jest tak wieloma bardzo ważnymi tematami, na które trzeba zwrócić uwagę, a także emanująca przemocą i cierpieniem, z którym borykać się musi każdy z bohaterów, niezależnie od poglądów. Przy tym autor zdaje się zachowywać pewną neutralność, jedynie przedstawiając ważne kwestie i istniejące problemy. Celem autora na pewno nie jest narzucenie własnej ideologii w poruszanych tematach, a jedynie zwrócenie uwagi społeczeństwa na problemy, na spojrzenie z drugiej strony, może również zrozumienie. Gdyby ktoś zapytał mnie – pomysł oraz jego realizacja zdecydowanie zasłużyły na piątkę z plusem.
Nieco gorzej poszło z kreacją bohaterów. Może nie wszystkich, ale szczególnie jednej, która pod koniec pozostawia po sobie spory niesmak i poczucie oszukania. Książka prowadzona jest z jednej perspektywy i jednej narracji, żeby pod koniec autor powiedział nam, że to wszystko było kłamstwem i daliśmy się podle wrobić. Nie dlatego, że coś przeoczyliśmy, ale głównie dlatego, że po prostu pomijał i nie pokazywał nam wszystkiego. Jestem zdania, że autor próbował wykreować postać cierpiącą na zaburzenia psychopatyczne, jednak, niestety, dla niego ten zabieg był jeszcze zbyt wczesny. Postać dla mnie absolutnie nie jest wiarygodna, a wręcz przeciwnie – pod koniec zdaje się bardzo chaotyczna i brakuje w niej tej rzeczywistej charyzmy, która charakterystyczna jest dla zaburzeń psychopatycznych, oraz którą próbuje wmówić nam autor. Teoretycznie tłumaczeniem może być młody wiek postaci, w praktyce jednak – nie zmienia aż tak wiele. Moim zdaniem, ta postać została wykreowana bardzo nieumiejętnie. Pomysł na nią był bardzo dobry, jednakże do wykonania zabrakło czasu, idei lub warsztatu.
Inaczej kwestia ma się z innym bohaterem – wspomnianym wcześniej Błażejem. Jego życie rodzinne, relacje, perypetie i problemy osobiste są bardzo dobrze opisane i bardzo zwięzłe. Jest się w stanie zrozumieć jego postępowanie, pomimo iż czasami człowiek łapie się za głowę, gdzie leży ta mistyczna granica chłopaka, kiedy będzie w stanie sam powiedzieć przed wszystkimi nie.
Najbardziej szkoda jest mi postaci Rafała, bohatera zdecydowanie drugoplanowego, jednakże emanującego takim ciepłem i wyrozumiałością, że nie da się go nie lubić, oraz nie współczuć mu problemów i traktowania przez społeczeństwo czy najbliższe, zdawałoby się, osoby.
Moim zdaniem, książka jest bardzo dobra, aktualna i jak najbardziej potrzebna. Bardzo ładnie i umiejętnie pokazuje problemy, z którymi muszą borykać się osoby LGBT – takie jak odkrywanie własnej tożsamości i dyskryminacja, niezależnie od statusu majątkowego – a także do czego potrafi doprowadzić desperacja i zbyt duże cierpienie.
Książka zdecydowanie godna polecenia.


Cytaty warte wyszczególnienia:

Śmierć nie boli. Boli jedynie długotrwałe umieranie.

To przerażające, że ludzie, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o złe zamiary, są zdolni do takich potworności.

Współczesnym światem rządzi pieniądz. Nic innego się nie liczy.

Jesteśmy tak niepewni siebie, że zabiegamy o uwagę jak największej liczby osób, by poczuć się ważni. Karmimy hieny, które tylko czekają na nasze potknięcie. A gdy upadamy, orientujemy się, że nie ma przy nas nikogo, kto wyciągnąłby do nas pomocną dłoń, bo ci, którzy mogli to zrobić, już odeszli.

Gdyby wszyscy na świecie się szanowali, nie mielibyśmy żadnych problemów. Ale to niemożliwe. Każdy myśli wyłącznie o sobie i stara się zaszkodzić innym.

— Chodź. – Krystian chwyta mnie za dłoń i zmusza do wstania z krawężnika. – Wzniesiemy toast za nowy rok. – Bierze łyk wódki i się krzywi. – I za przyszłość. Nie wiemy, co przyniesie, ale na pewno nie możemy na nią bezczynnie czekać. Musimy działać, jeśli chcemy, by choć trochę przypominała przyszłość, o której marzymy

W dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokół Internetu. Niektóre badania wykazują, że w ciągu roku człowiek spędza w sieci ponad sto dni. Świat online już dawno stał się dla nas tak samo istotny jak ten poza grą. Kontakty międzyludzkie często ograniczają się tylko do Internetu. Ludzie potrafią zakochać się w osobach, których nigdy nie widzieli na żywo. Nie słyszeli ich prawdziwego głosu, znają tylko ten zniekształcony przez głośniki. Nie poczuli też ich zapachu. Mimo to żywią do nich uczucia, bo one nie znają barier. Internet może być dla nas drugim światem. Już teraz nie musimy wychodzić z domu, by coś załatwić. Możemy nawet zamówić sobie dostawę zakupów ze sklepu. Internet to lepsza, wygodniejsza rzeczywistość.

Media uważają się za bezkarne. Wydaje im się, że powielenie nieprawdziwej wiadomości na czyjś temat nie jest niczym złym, jeśli powoła się na inny portal lub tabloid.

[…] ludzie są źli. Wszyscy, bez wyjątku. Nikomu nie można ufać. Jesteśmy krwiopijcami, którzy żywią się cudzym cierpieniem. Krzywdzimy, bo czerpiemy z tego przyjemność. Krzywdzimy, bo bez tego nie istniejemy.

Człowiek to egocentryczna i zakompleksiona istota. Ma wiele cech, które uniemożliwiają mu poszerzanie horyzontów. Błądzi we mgle i pożąda tego, co nieistotne. Krzywdzi podobnych sobie i dba wyłącznie o własne dobro. Chce osiągnąć jak najwięcej kosztem innych i w pojedynkę napawać się swoją potęgą. Tymczasem sam nic nie znaczy, chociażby nie wiadomo ile kapitału uzbierał. Jego siła jest iluzją. Ci, którzy w niej żyją, są zagrożeniem dla porządku świata. A jeszcze większe niebezpieczeństwo stwarzają ludzie, którzy są tej iluzji świadomi i twierdzą, że im ona wystarcza.

Jesteśmy najbardziej zawistnym i wrogim narodem. Nie wiem, czy to wynika z naszej nieciekawej historii, czy ze sposobu prowadzenia polityki, który sprowadza się do nastawiania społeczeństwa przeciwko sobie. Wiem jedno: nikt nie lubi Polaków, a Polacy nie lubią nikogo. Nie lubimy nawet siebie nawzajem.

Co to za pokój, gdy chce się go osiągnąć przemocą i rozlewem krwi?

Nie od dziś wiadomo, że większość informacji publikowanych w Internecie to wyssane z palca bzdury. Liczy się to, by zdobyć jak najwięcej kliknięć, które przekładają się na zyski z reklam na stronie. Portale prześcigają się więc w szokujących doniesieniach, często kłamiąc odbiorcom w żywe oczy.

Ludzie są źli… Myślą tylko o sobie i nie liczą się z konsekwencjami swoich czynów.

piątek, 14 maja 2021

Pokaż mi - Marcel Moss

Tytuł: Pokaż mi
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2020
Liczba stron: 382
Rodzaj: thriller, literatura erotyczna

Udało się. Jestem w drodze.
Świetnie. Mam nadzieję, że nie zawiedziesz. Wszystko poniżej dziewięciu punktów uznaję za porażkę.

Że co, kurwa?!
Podaj chociaż jakieś wytyczne. Jak mam to zrobić, żeby ci się spodobało?
Reaguje trzema uśmiechniętymi emotkami.
Bądź kreatywny i pamiętaj – chcę widzieć na nagraniu twoją twarz. Nie spierdol tego.



Jeśli mam być szczera, była to moja pierwsza książka, która dotykała erotyki w większym stopniu – i myślę, że tak już pozostanie. Ale po kolei.
Łukasz jest osobą ze względnie poukładanym życiem. Ma stałą pracę, w której zarabia nie najgorzej, a także zapatrzoną w niego i kochającą narzeczoną, która dba o niego jak o prawdziwy skarb i jest ostoją stabilności, kimś, kto daje poczucie bezpieczeństwa. Ma także mieszkanie w Warszawie, kredyty do spłacenia, samochód i jednego kumpla do kieliszka, którego zna jeszcze ze studiów. A także zaplanowany na za kilka miesięcy ślub. A jednak Łukasz wcale nie czuje się szczęśliwy i wydaje mu się, że coś w jego życiu ewidentnie nie gra. Kiedy zwierza się swojemu przyjacielowi, ten pokazuje mu mało znaną aplikację randkową Pokaż mi, w której mężczyźni, wykonując przeróżne zadania, starają się o spotkanie z Królową. Zaszczytu dostąpić może tylko jedna osoba miesięcznie. Z niewiadomych przyczyn, a może dla przełamania rutyny, Łukasz instaluje na swoim telefonie aplikację i zaczyna znajomość z tajemniczą Królową, nieświadomie dając się wciągnąć w jej małą grę. Nawet nie spostrzega się, kiedy wsiąka bez reszty, a jego życie zaczyna popadać w ruinę. Aż w końcu zostaje wciągnięty w kryminalną sprawę i zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jest w potrzasku. Musi wykonywać szalone polecenia Królowej, albo ona zniszczy całe jego życie.
Mam wrażenie, że „Pokaż mi” miało być następcą Trylogii hejterskiej. Przed rozdziałami pojawiają się dość podobne nagłówki, z tym tylko, że z danymi statystycznymi na temat życia seksualnego i uczuciowego ludzi z całego świata (np. Mężczyźni potrzebują średnio trzech randek, żeby się zakochać. Kobiety – około czternastu). I w tym przypadku, w przeciwieństwie do Trylogii hejterskiej, jest to naprawdę ciekawy pomysł, bo stanowią interesujące dodatki, z których można się dowiedzieć jakichś faktów, których wcześniej się nie znało lub też nawet nie szukało. Jednakowoż historia zawarta w książce jest dość nużąca. Nie mogę powiedzieć, że przewidywalna, bo wielkim plusem jest zakończenie, którego za nic w świecie bym nie odgadła i które było dla mnie autentycznym zaskoczeniem, włącznie ze znaczeniem przeplatanej historii z przeszłości, jednak poza tym książka ma tak naprawdę niewiele do zaoferowania. Ale po kolei.
Główny bohater, czyli Łukasz, jest bardzo naiwny i powiedziałabym nawet, że wręcz bez charakteru – w ogóle nie potrafi odnaleźć się w realiach świata i dziwi mnie, że przynajmniej w pracy sobie dobrze radzi, bo w kontaktach z innym człowiekiem zupełnie mu to nie wychodzi. Nie ma przyjaciół, poza wcześniej wspomnianym Wojtkiem od kieliszka, bez większej refleksji podejmuje decyzje krzywdzące wobec najbliższych osób, a szczególnie wobec swojej narzeczonej, która nade wszystko starała się być ostoją, normalnością i wsparciem dla swojego partnera – a także bardzo liczyła na to, że nareszcie dojrzeje i wezmą ślub. Łukasz jest strasznie niedojrzałą osobą, która najwidoczniej przespała wiek szkolny i próbuje wyszaleć się za wszelką cenę teraz. Tak naprawdę nie wie, czego chce od życia – chciałby mieć ciastko i zjeść ciastko, bo chciałby i mieć stabilną przyszłość, i możliwość wyszalenia się, nawiązywania romansów bez zobowiązań i porzucania ich bez konsekwencji. I chociaż przebłysk rozsądku pokazuje wtedy, kiedy pierwotnie odrzuca aplikację, wszystko trafia szlag, kiedy postanawia ją jednak założyć i startuje w wyścigu szczurów po spotkanie z Królową. Mam wrażenie, że Łukasz potrzebuje opiekuńczej mamy, która by mu ugotowała obiadek, a obok niej żony, która miałaby nad nim absolutną kontrolę, silnej, podniecającej i z charakterem – wtedy byłby w pełni szczęśliwy. Dlaczego jednak taki jest? Tego się nie dowiadujemy. I właśnie to jest najgorszym punktem książki – bo chociaż w poprzednich autor próbował tłumaczyć zachowanie, były logiczne, psychologiczne przesłanki za zachowaniem i motywacjami, tak tutaj nie dostajemy nic. Dostajemy tylko pustą, naiwną i niedojrzałą osobę, której głupota niejednokrotnie załamuje – bo w tym dziwnym wyścigu szczurów zaczyna dostarcza nieznanej osobie – a może nawet całej korporacji – zdjęcia i filmiki, które nie dość, że mogłyby go skompromitować, gdyby wyszły na światło dzienne (takie jak na przykład masturbacja w miejscu pracy), to mogłyby posłać go za kratki (napaść z podtekstem pedofilskim na siedmioletnią dziewczynkę).
Aby nie brnąć w spoilery, jeśli ktoś będzie chciał przeczytać całą książkę, na tym zakończę analizę bohaterów.
Książka ocieka wręcz wulgarnym seksem, zniża się do takiego najniższego poziomu wręcz zezwierzęcenia ludzkiej seksualności – i przy okazji ukazuje też lekkomyślność czy też nawet głupotę, kiedy ufamy takim portalom tak bezgranicznie, że wysyłamy poprzez nie pół-nagie lub zupełnie nagie zdjęcia czy perwersyjne filmiki.
Plusem całego zamysłu jest zwrócenie uwagi na kształtowanie wręcz toksycznego obrazu męskości – nie możesz płakać, bo prawdziwi mężczyźni nie płaczą – a także mierzenie się małego dziecka z traumami i narzuconymi normami, które często są ponad ich siły. Lecz zamiast oparcia, znajdują właśnie takie wskazówki jak „prawdziwi mężczyźni nie płaczą”, i próbują żyć mimo wszystko, udowadniając każdego dnia całemu światu swoją męskość, a przy tym podejmując fatalne w skutkach decyzje.
Jak dla mnie książka jest bardzo przeciętna. Tak naprawdę niewiele zmienia ona w życiu czytelnika, i nie jest też jakoś szalenie rozwinięta. Mam wrażenie, że jest napisana albo trochę na kolanie, albo wedle jakichś perwersyjnych fantazji. Wiem, że autora stać na więcej.

Cytaty warte wyszczególnienia:

Miłość to najgorszy wynalazek natury. Bez względu na to, jak dobrze ogarniasz rzeczywistość dookoła siebie, w momencie, w którym stracisz czujność i zakochasz się w kobiecie, twój mózg zaczyna stopniowo tracić moc. W końcu stajesz się chodzącym pudłem pełnym buzujących hormonów i szalejących pierwotnych instynktów.

Miłość sprawia przecież, że człowiek jest zdolny do wszystkiego.

Ludzie codziennie publikują w internecie miliony gorszych fotografii i jakoś nikt się tym nie przejmuje. Myślisz, że Facebook czy Instagram nie zbierają wszystkiego, co tam udostępniamy? Przetrzepują nas od stóp do głów. Wiedzą o nas więcej niż nasze matki. Zejdź na ziemię, przyjacielu.

W dzisiejszych czasach prywatność nie istnieje.

Internet umożliwia mi korespondencję z kompletnie obcą kobietą, która jest na każde moje zawołanie i w żaden sposób nie ingeruje w moje życie prywatne. Czuję, że mogę prowadzić dwa życia, które się nie wykluczają. Mogę zdradzać, nie zdradzając. Bo cóż to za zdrada, gdy raz na jakiś czas napiszemy do siebie kilka miłych słów...

Internet umożliwia mi korespondencję z kompletnie obcą kobietą, która jest na każde moje zawołanie i w żaden sposób nie ingeruje w moje życie prywatne. Czuję, że mogę prowadzić dwa życia, które się nie wykluczają. Mogę zdradzać, nie zdradzając. Bo cóż to za zdrada, gdy raz na jakiś czas napiszemy do siebie kilka miłych słów...

Dziś mało kto pokazuje w sieci swoje prawdziwe oblicze. Ludzie na każdym kroku przerabiają swoje zdjęcia, ukazując innym perfekcyjny świat, który nie istnieje. Próbują leczyć kompleksy i choć na chwilę uwierzyć w to, że oni też mogą wzbudzać w innych podziw lub zazdrość. Skoro wszyscy tak bardzo lubią napawać się kłamstwem, dlaczego ja miałabym z tego nie korzystać?

Piekło to jedyna droga do zrozumienia.

Miłością nie można manipulować.

Internet to największe zło tego świata. Ludzie z natury są kłamcami, ale ekran oddzielający ich od prawdziwego życia sprawia, że puszczają im wszystkie hamulce. Nabierają odwagi i stopniowo toną w bagnie własnych iluzji. Skupiają się na swoich fikcyjnych, internetowych tożsamościach, zapominając o tym, że te realne wciąż istnieją i są konsekwentnie zaniedbywane.

Czasem jednak oderwanie od rzeczywistości jest zbyt silne, by wyrwać się ze szponów internetu. Powrót do normalności okazuje się wtedy niemożliwy.

Miłość i strach przed utratą ludzi, których się kocha, potrafią czasem doprowadzić człowieka do szaleństwa.

[...] dbajcie o tych, których kochacie. Rodzina to fundament istnienia.

sobota, 3 kwietnia 2021

Nie wiesz wszystkiego - Marcel Moss

Tytuł: Nie wiesz wszystkiego
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2020
Liczba stron: 384
Rodzaj: kryminał, literatura psychologiczna, obyczajowa

Moja najlepsza przyjaciółka i chłopak, z którym kiedyś byłam blisko, odebrali sobie życie w tej samej chwili. Zrobili to, bo tego chcieli. Odeszli na własnych warunkach, trzymając się za ręce.
To wszystko tylko moje przypuszczenia. Jak było naprawdę? Co Otylia i Alan robili tamtej nocy na dachu opuszczonej hali? Dlaczego poszli tam razem, skoro prawdopodobnie nigdy nie zamienili ze sobą w szkole choćby słowa? Co sprawiło, że postanowili targnąć się na swoje życie? I czy bardzo się bali?
Tego nie wiem. Ale wiem jedno. Nie spocznę, dopóki nie odkryję prawdy.


Wszyscy są osłupieni, kiedy pewnego dnia do szkoły dociera wieść o samobójstwie dwójki uczniów – Otylii i Alana. Problem polega na tym, że uczniowie, którzy na co dzień nie mieli ze sobą dosłownie żadnej styczności i żadnego kontaktu, zostali znalezieni tuż obok siebie. W szkole zaczyna huczeć od plotek, lecz z wiadomością nie może pogodzić się Marta, przyjaciółka Otylii, która nie wierzy, że najbliższa jej osoba mogła skoczyć z dachu, skoro miała w sobie tyle uporu i woli walki w życiu. Za wszelką cenę postanawia dowiedzieć się, co stało się tej feralnej nocy i dlaczego dwie ważne osoby zakończyły swoje życie w takim miejscu, w tajemniczych okolicznościach. Pomóc w tym zamierza jej wychowawczyni, Julia Wolska, która podsuwa pomysł, w jaki sposób można znaleźć kogoś, kto wie na ten temat więcej, niż chce powiedzieć. I przy tym zrealizuje własne cele, które mają pomóc jej nareszcie żyć w spokoju.
Jakiś czas temu spotkałam się z opinią, że to niewiarygodne, że Trylogię Hejterską i „Nie wiesz wszystkiego” napisał ten sam autor. I chociaż wydaje mi się odrobinę przesadzona, tak muszę przyznać, że jest w tym źdźbło racji. „Nie wiesz wszystkiego” zdaje się książką zdecydowanie lepszą od poprzedzającej ją trylogii, a w dodatku zupełnie różną od poruszanych wcześniej problemów.
Chociaż przy okazji Trylogii Hejterskiej wyrobiłam sobie opinię, że autor zaczął chodzić na skróty i stworzył sobie szablon postaci, w których zmieniał tylko jakiś element, żeby nie było aż tak bardzo identycznie, tak muszę przyznać, że ta książka zaskoczyła mnie zarówno tematyką, jak i kreacją postaci. Rekomendacje psychologów z okładki nie są wcale bezpodstawne, bo Marcel Moss sięgnął po raz kolejny do tematyki bardzo powszechnej i bardzo uparcie spychanej na margines – mianowicie do problemów nastolatków. Nie są to jednak problemy niczym z amerykańskich filmów o marzeniach i życiu dorastających ludzi – pokazana jest tutaj ta ciemna strona, taka jak lekceważenie, odrzucanie, trzymanie się w ścisłych grupkach, prześladowanie, walka o hierarchię w szkolnej społeczności, a przede wszystkim – niezrozumienie i bagatelizowanie wszystkiego ze strony dorosłych. Zderzają się tutaj dwa światy, które nie są w stanie się zrozumieć, bo każde patrzy na siebie przez pryzmat własnych doświadczeń i obecnych problemów.
Warto przyjrzeć się bohaterom przedstawionym w powieści. Na pierwszy plan wysuwa się Marta – nastolatka z bardzo dobrego liceum w Warszawie, która pragnie jedynie odciąć się od nękającej jej przeszłości i prześladowców z poprzedniej szkoły. Dziewczyna boryka się z nadwagą i problemami z odżywianiem, a przede wszystkim – z bardzo silnym, uporczywym stresem, z którym radzi sobie poprzez jedzenie. W nowej szkole zaprzyjaźnia się z Otylią, która pozornie zdaje się jej przeciwieństwem, lecz tak naprawdę mają ze sobą bardzo dużo wspólnego. Tym bardziej przeżywa jej niespodziewaną śmierć i stara się zrobić wszystko, żeby dowiedzieć się, jak zginęła.
Drugą główną bohaterką jest Julia – nauczycielka, polonistka i wychowawczyni klasy, do której chodzi Marta. Jest bardzo łagodna z charakteru i wierzy w ludzi. Jest też marzycielką, która przeniosła się do wielkiego miasta z prowincji dla mężczyzny, z którym sądziła, że będzie już na zawsze. Niestety, z czasem na jaw wychodzi jego nałóg, nad którym Olek nie jest w stanie zapanować, i chociaż pierwotnie się stara, brak zahamowania zaczyna psuć małżeństwo i odzierać powolutku Julię z godności.
Na dalszym planie znajduje się Otylia, którą poznajemy tylko poprzez retrospekcje. Niegdyś była dziewczynką pogodną, radosną, pełną energii i pragnącą bliskości – dopóki nie przytrafiła się jej tragedia, która zmieniła całe jej życie. Momentalnie z jej pokoju zniknęły jasne barwy, a dziewczyna zaczęła otaczać się mrokiem, ubierała się wyzywająco, tatuowała swoje ciało. Był to sposób, w jaki radziła sobie ze światem, niesprawiedliwością i krzywdą, jaką musiała przeżyć. Pomimo próby samobójczej, znajduje w sobie chęć do życia, a gdy spotyka Martę, widzi w niej swoje odbicie – a także to, co mogłoby być, gdyby się ugięła i nie rzucała światu codziennie wyzwania.
Kolejną ważną w historii postacią jest Sara – dziewczyna, która, zdawałoby się, wygrała los na loterii i urodziła się jako córka znanej aktorki telewizyjnej. Niestety, nie mogła ona liczyć ani na ciepło, ani na miłość, ani na zrozumienie. Chociaż matce zdawało się, że dawała jej wszystko – luksusy i wolność, Sara pragnęła jedynie odrobiny czasu i zainteresowania. Przedstawia tragedię życia w cieniu swojego rodzica i to, jak zakładanie masek pozwala na przetrwanie we współczesnym świecie pełnym oczekiwań.
Nie można także pominąć Alana, który osiągnął swoją popularność sam, lecz daleki jest od stereotypowego popularnego chłopaka z drużyny siatkówki. Jest chłopakiem bardzo wrażliwym, a nawet wręcz zagubionym we współczesnym świecie, który musiał przejść bardzo długą drogę do tego, aby zrozumieć samego siebie.
I chociaż bohaterów w powieści jest więcej, każda wnosi coś wartościowego do historii zwieńczonej tragedią śmierci, żadna nie jest tutaj niepotrzebna, płaska czy śmieszna. Każdy żyje we własnym dramacie i próbuje znaleźć sposób na to, aby po prostu przeżyć w wymagającym świecie iluzji i oczekiwań.
Moss porusza tutaj problem grup rówieśniczych – poświęceń, aby być na szczycie, jak i tragedii odrzucenia, kiedy staje się wyrzutkiem społecznym i kozłem ofiarnym, cierpienia i niezrozumienia, z którym musi mierzyć się dorastający człowiek – a najczęściej jest w tym wszystkim sam, kiedy dorośli zajęci są własnymi sprawami albo bagatelizują problemy nastolatków, nie uznając ich za warte uwagi i poważne. Pojawia się tutaj także motyw radzenia sobie samemu z krzywdą – odcinanie się od wcześniej zbudowanego świata, tworzenie zupełnie nowego wizerunku, pogrążenie się w depresji i obojętności, próby samobójcze, a także bezsilność rodziców, którzy nie są w stanie poradzić sobie z nową rzeczywistością i problemami swojego dziecka. Niezwykle ważnym tematem jest także zaburzenie odżywiania, nieradzenie sobie z wymaganiami rodziców i społeczeństwa, oraz idące za tym wszystkim anoreksja i bulimia, do których dorastające dziewczyny uciekają się tylko po to, aby utrzymać wizerunek idealnej i zdobyć akceptację, a co prowadzić może do naprawdę ogromnych tragedii i problemów zdrowotnych. Pojawiają się też wątki homoseksualne i problemy z akceptacją własnej odmienności, kiedy rodzina stawia zupełnie inne wymagania, a społeczeństwo wyśmiewa i prześladuje. A także tragedia rozpadu małżeństwa przez nałóg, który wymyka się spod kontroli i odziera z godności jedną stronę, a drugą pogrąża w desperacji, samotności i odrzuceniu.
Uważam, że „Nie wiesz wszystkiego” jest bardzo cenną lekturą, która podkreśla niezwykle ważne problemy dzisiejszego świata. Jest zdecydowanie lepsza niż cała Trylogia Hejterska i naprawdę warta polecenia.
Jedynym moim zarzutem wobec autora jest to, że najwidoczniej uwziął się na osobach, które mają za zadanie pomagać w problemach i wspierać pod kątem psychologicznym. Być może chce podkreślić, że także mają swoje problemy i mroczne tajemnice, lecz pogrążanie ich w morderstwach czy nałogach wcale nie sprawi, że ludzie, widzący swoje odbicie w postaci z książki, zaczną szukać ich pomocy, a będą próbowali rozwiązywać wszystko na własną rękę. Nie jest to dobra maniera i mam nadzieję, że autor z czasem odejdzie od tego schematu, bo chociaż w swoich książkach podkreśla niezwykle ważne problemy, wcale nie zachęca takimi zabiegami do szukania pomocy u specjalisty.

Cytaty warte wyszczególnienia:

Władza… Czasem odnoszę wrażenie, że jej pragnienie ludzie mają we krwi, a gdy już wreszcie ją zdobędą, pokazują swoją prawdziwą twarz.

Jeśli komuś bardzo zależy na tym, by cię zgnoić, to i tak to zrobi.

Jeżeli ktoś wyklucza cię z powodu twojej inności, to robi to tylko dlatego, że uważa cię za zagrożenie.

Żeby zrealizować marzenia, trzeba ciężko pracować. A żeby praca przynosiła efekty, musi być wykonywana w pełnym skupieniu. Nie możemy pozwalać na to, by przyszłość nas rozpraszała.

[…] uważam, że dzisiejsza młodzież jest niezrozumiana i ustawiana na wiele zagrożeń. Żyjemy w czasach, w których nastolatkowie muszą się zmagać z ogromną presją i wygórowanymi oczekiwaniami.

Wszyscy marzą o tym, by wyróżnić się w tłumie ślepo podążającym za tym samym. Social media tworzą wizję idealnego świata, która tylko nasila kompleksy młodych, uzmysławia im, ze nie mogą okazywać słabości, i sprawia, że pragną czegoś, co nie istnieje.

Kreowana w Internecie iluzja sprawia, że młodzi są niezadowoleni ze swojego życia. Nastolatkowie tłumią emocje, z którymi ewidentnie sobie nie radzą.

— Dorośli często nie rozumieją swoich dzieci. […] Oczekują od nich coraz więcej i są przekonani, że dzisiejsza młodzież nie ma praktycznie żadnych zmartwień.
— A do tego karzą nas za to, że nie znamy dawnych realiów – zauważa Najdowska. – Tylko czy naprawdę musimy je znać? Żyjemy tu i teraz, mamy własne przemyślenia, wrażliwość i nastawienie do świata.

Nastolatkom nie można ufać. Nie są już dziećmi, które zachowują się nieprzewidywalnie, ale niezbyt szkodliwe. Nie są też dorośli. Często nie zdają sobie sprawy z tego, że zabawa dobiegła końca i każdy nieprzemyślany krok może zaważyć na ich przyszłości.

Wierzę, że tylko szczęśliwa kobieta może być naprawdę dobrą matką.

Co to za życie, jeśli bronisz się przed miłością?

Gdy odzyskałam przytomność, wydawało mi się, że trafiłam do nieba. Teraz wiem, że jestem w piekle. Piekle zwanym życiem.

Kobiety, które poświęcają się dla dzieci, zapominają o tym, że pewnego dnia ich pociechy wyfruną z gniazda, a one zostaną same. Nie są na to przygotowane.

Jest jednak coś dużo gorszego niż kompromitacja – życie w strachu przed nią.

Nawet najgorsza prawda jest lepsza od życia w ciągłej niepewności.

Ludzie uwielbiają przypinać innym łatki. Niedoszła samobójczyni zawsze będzie niedoszłą samobójczynią. Większości z nas nie obchodzą czyjeś motywacje. Wolimy oceniać na podstawie tego, co widzimy.

Nie ma w życiu nic gorszego niż związek, w którym tylko jedna osoba angażuje się na sto procent. Zawsze to ona prędzej czy później kończy ze złamanym sercem.

Tylko czy warto żałować miłości? Przecież wszyscy jej pragniemy. Sęk w tym, że nie każdemu dane jest w pełni się nią cieszyć. Miłość bywa piękna, ale uczucia powierzone nieodpowiedniej osobie stają się destrukcyjne.

środa, 10 marca 2021

Nie krzycz - Marcel Moss

Tytuł: Nie krzycz
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2020
Liczba stron: 352
Cykl: Trylogia hejterska
Rodzaj: thriller, kryminał, literatura psychologiczna

— Pobudka, śmieciu!
Stawiam stopę na zimnej posadzce i patrzę z góry na ukrytą w mroku postać. W pomieszczeniu pali się tylko jedna żarówka. Nawet śmieć nie zasłużył na to, by przesiadywać godzinami w egipskich ciemnościach. Teraz siedzi skulony w kącie i drapie się po wychudzonym udzie, które wczoraj przyjęło kilkadziesiąt udeżeń pasem. Nie patrzy w moją stronę. Myśli, że kontakt wzrokowy może mnie sprowokować, jak psa. Nie rozumie, że na ostrożność jest już za późno. Miarka dawno się przebrała.

Recenzja może zawierać spoilery
Przez zaciągnięte przez byłego męża długi oraz nasilającą się trudną sytuację rynkową spowodowaną pandemią koronawirusa, Anita, przyjaciółka Ewy, zostaje bez pracy i kończą jej się ostatnie oszczędności. W tym czasie właściciel mieszkania, które wynajmuje, postanawia akurat podnieść jej czynsz ze względu na „trudną sytuację”. Pogrążona w długach i pełna desperacji kobieta zaczyna poszukiwanie pracy, lecz nie dostaje żadnej odpowiedzi – aż w końcu dostaje dziwną propozycję od ręki, dzięki której może zarobić tysiące i odbić się wreszcie z dna – wystarczy, że zostanie zawodowym hejterem, plującym jadem w Internecie w tę stronę, która zostanie opłacona. Tymczasem paranoja Ewy zdaje się narastać i nie może pozbyć się obsesyjnych myśli, że wszystkie jej zbrodnie wkrótce wyjdą na jaw i to tylko kwestia czasu, kiedy policja połączy ją z dwoma dziwnymi zaginięciami. Aby się wybielić, wysyła w imieniu Martyny wiadomość do Michała – wiadomość, która może zmienić całkowicie jego życie i sprawić, że uwolni się nareszcie od wiecznej tyranii swojej żony.
Przyznając wprost i szczerze – po ocenach i opiniach tej książki miałam wobec niej duże oczekiwania. I być może dlatego bardzo się na niej zawiodłam.
W tej recenzji chciałabym zrobić podsumowanie całej „Trylogii Hejterskiej”. A skoro znamy już całą historię, mogę pozwolić sobie na rzucenie pełnego światła na przedstawienia niektórych problemów – i nie wykluczam, że w trakcie moich rozważań mogą pojawić się spoilery.
Zacznę może od samego początku, czyli od tytułu cyklu „Trylogia Hejterska”. Jeśli autor chciał zwrócić uwagę na hejt przelewający się w Internecie, zrobił to w dość nieudolny sposób, bo tak naprawdę dopiero w ostatniej części, i to też nie za bardzo. Oczywiście, każdy rozdział poprzedzony jest hejterskim komentarzem odnoszącym się do wydarzeń z rozdziału – i o ile na początku ten pomysł był dość ciekawy, tak później okazał się strzałem w kolano, bo wystarczyło przeczytać ten komentarz, żeby odgadnąć, co stanie się w dalszej części rozdziału. Sam fakt hejtu w sieci przewija się w dwóch pierwszych częściach gdzieś w tle. Dopiero kiedy Anita dostaje pracę jako zawodowa hejterka, dowiadujemy się czegoś więcej na jej temat – że istnieją takie instytucje, że są ludzie, którzy faktycznie na tym zarabiają, i że takie narzędzie może służyć jako anty-promocja firmy lub osoby. Oraz, że taki hejterski komentarz ma ogromną siłę przebicia. Oraz, że wystarczy tylko chwila nieuwagi, a jakiś wystarczająco zawzięty w sobie natręt będzie w stanie wytropić nas w sieci i dowiedzieć się o nas wszystkiego – włącznie z adresem zamieszkania. Jest to ładne nakreślenie, że w Internecie nikt tak naprawdę nie jest anonimowy, choć mógłby założyć nawet tysiąc fałszywych kont i podawać się za zupełnie inne osoby, i ma to swoje dobre i złe strony. Złe – bo tak naprawdę pojęcie prywatności nie istnieje. I dobre – bo tak naprawdę pojęcie prywatności nie istnieje. Możemy tak stać się ofiarami prześladowania, jak i dzięki Internetowi znaleźć przestępcę. Przychodzi mi na myśl sprawa Luci Magnotty, podczas której internauci namierzyli chłopaka dzięki wyłapanym szczegółom z nagrań i zdjęć zrobionych klatka po klatce. Jednak nadal wydaje mi się, że potencjał do opowiedzenia o problemie hejtu jest zupełnie niewyczerpany, a zaledwie ruszony. Był ładną, chwytliwą nazwą, ale żeby poruszał coś więcej – tego nie jestem w stanie powiedzieć.
Mam też poważne zastrzeżenia co do kreacji postaci i konsekwencji ich prowadzenia. Zacznę chyba od, moim zdaniem, najlepszej – czyli od Agaty.
Agata jest sadystką, której nienawidzi się od pierwszych stron. Jest zdolna do wszystkiego. Gnębi swojego męża dla własnej przyjemności i krok po kroku odbiera mu prawo do człowieczeństwa. Zaczynając od wyrzucenia go z sypialni, przechodząc przez zabranianie mu kąpieli w wannie – odświeżyć się mógł jedynie na macie przy umywalce – następnie zmuszając go do mieszkania na strychu, zabronienia mu wychodzenia z pokoju bez pozwolenia żony, doprowadzenia do utraty pracy i zabronienia mu poszukania następnej, odebrania mu telefonu i innych środków komunikacji, aż po uwięzienie w piwnicy, bicie, wydzielanie porcji jedzenia i ustawienie wiaderek w kącie w ramach toalety. Jednak w oczach społeczeństwa jest doskonałą osobą, która jest prawdziwym skarbem w rodzinie – która dba i kocha swojego męża, jest wspierająca dla swoich teściów, oraz osiąga bardzo wiele sukcesów w sferze zawodowej. Nikt nie wierzy Michałowi, że tak doskonała istotka może być katem, i że to Michał w tym wszystkim jest ofiarą. Moim zdaniem postać Agaty jest poprowadzona w całej trylogii najlepiej. Na początku czytelnik zastanawia się, jak taki potwór może w ogóle istnieć w świecie, jak to jest możliwe, że tak zgrabnie manipuluje ludźmi, aby tańczyli jak im zagra. Dopiero z czasem zaczyna się poznawać historię Agaty od wczesnego dzieciństwa. I na samym początku „Agata z teraźniejszości” i „Agata z przeszłości” wydają się zupełnie różnymi osobami. Kiedy nienawidzi się tą pierwszą, tej drugiej się współczuje – i tym bardziej z zapartym tchem czeka się na rozwój zdarzeń. Jest to najbardziej konsekwentnie poprowadzona postać i najbardziej logicznie wypracowany schemat myślowy. Ponieważ mężczyźni zabrali jej wszystko – włącznie z marzeniami, wolnością, ukochanymi osobami, aż do godności i własnej wartości, Agata zaczęła nimi gardzić. Autor ukazał, że pod przykrywką idealności kryje się tak naprawdę złamana osoba, która tylko poprzez gnębienie i uzależnienie od siebie drugiej osoby może poczuć się wartościowa. Jest to tragedia osoby, której życie nie szczędziło razów, lecz mimo wszystko ona postanowiła nie poddać się, a walczyć i stać się zupełnie niezależna.
Skoro o Agacie była mowa, to dobry moment, aby poruszyć postać Michała, która według mnie jest dość… dziwna i sprzeczna. Przypuszczam, że autor próbował wykreować go na ofiarę syndromu sztokholmskiego – z tym, że nie do końca udało mu się dobrze ująć tę przypadłość. Michał nienawidzi Agaty za to, co mu zrobiła, nie rozumie jej, uważa ją za swojego wroga i stara się jej za wszelką cenę pozbyć, nie ma tu żadnego cienia sympatii wobec niej. Natomiast kiedy role się odwracają, postanawia się na niej zemścić – nadal nie uważam tego jako wyraz sympatii do niej ani postawienie się na jej miejscu. Michał nie miał nadziei, że Agata się zmieni, nie ufał jej i nawet tak zwane „miodowe miesiące” występujące podczas sytuacji przemocowych nie sprawiały, że zaczynał wierzyć, że wszystko będzie dobrze. A jeśli zaczynał, to bardzo szybko tracił tę nadzieję i nawet nie próbował tłumaczyć swojej żony, jawnie przed sobą nazywał ją potworem. Nadal nie jest dla mnie jasne, co takiego zaszło w jego głowie, że nagle się od niej uzależnił i stwierdził, że jest taki sam, jak ona. Być może autor chciał dobrze, ale mu nie wyszło, nie przekonał mnie do tego, że Michał nagle wpadł w syndrom sztokholmski. Tak samo zakończenie całej trylogii jest według mnie strasznie okrutne i niesprawiedliwe, i niejako gloryfikuje tę toksyczną relację. Podejście Michała i Agaty do całeg związu na zasadzie „hihihi, jesteśmy takie krejzolki” zdecydowanie nie jest odpowiednim odniesieniem do problemu sadyzmu i przemocy domowej. Może gdyby byli nastolatkami i właśnie wypalali skręta za plecami rodziców. Ale nie w sytuacji tak patologicznej. Można to też tłumaczyć, że skoro nikt Michałowi nie uwierzył, że jest bity i poniżany, sytuacja go zmusiła do takiego przystosowania się, ale to nadal nie jest przekonująca przemiana. Ogromnym zarzutem jest dla mnie też fakt, że Michał nie zareagował w żaden sposób na wieść o tym, że Martyna – osoba, z którą wiązał spore nadzieje, z którą łączyła go emocjonalna więź – nie żyje. Ale to nie jest jedyne moje zastrzeżenie do braku jakiegokolwiek ludzkiego odruchu wobec nagłych i trudnych wydarzeń. Ale o tym później.
Dość świeżą bohaterką w serii jest Anita, która pojawia się dopiero w drugiej części trylogii, jako postać drugoplanowa, a staje się pierwszoplanową podczas ostatniej książki. Moim zdaniem miała dość spory potencjał do wykorzystania – Anita ma duży problem z otoczeniem i pragnieniem bycia akceptowaną, panicznie boi się być sama i jest w stanie wybaczyć nawet byłej przyjaciółce zdradę, byleby tylko nie zostać na lodzie zupełnie bez nikogo. Jest to temat, który warto poruszyć – ale zamiast tego fabuła skupia się na jej problemach finansowych oraz poszukiwaniu pracy. Niestety, jest ona wykorzystana w zasadzie tylko po to, żeby jakoś nawiązać, że nazwa „Trylogia Hejterska” to nie jest tak zupełnie bez sensu. Moim zarzutem odnośnie fabuły jest także to, że właściciel mieszkania nie może podnieść czynszu przez swoje „widzimisię” – muszą być ku temu przesłanki, inwestycja, polepszenie warunków mieszkania, ale na pewno nie powód, że „zorientował się, że za mało sobie liczył za mieszkanie”.
Natomiast Ewa jest postacią, która według mnie nie ma żadnego prawa istnieć w świecie rzeczywistym. Ponadto, występuje w trzech książkach, i w każdej części pokazana jest zupełnie inaczej. W pierwszej – jako biedna, zastraszona istota, która nie chce zrobić nic złego, ale musi, bo jest szantażowana. W drugiej – jako depresyjna alkoholiczka, ale też na tyle chora i bezwzględna, aby posunąć się do ostateczności. W trzeciej – jako zapracowana bizneswoman, która powoli zaczyna układać sobie pełne sukcesu życie. Należy nadmienić, że Ewa jest psychoterapeutką, która od dzieciństwa ma zaburzenia obsesyjnko-kompulsywne i w sytuacjach stresowych zaczyna się drapać aż do krwi. W dodatku po tym, jak mąż ją zdradził i zostawił, zaczęła pogrążać się w problemach alkoholowych, upijać się do nieprzytomności, pić w pracy, przychodzić do niej skacowana, nie słuchać pacjentów, stalkować ludzi, popadać w toksyczną relację i wychodzić daleko poza granicę „profesjonalizmu”. Mam wrażenie, że autor nie miał pojęcia, że niełatwo jest zostać psychoterapeutą – że nie wystarczy tylko papierek i oferta pracy. Przed przyjęciem na stanowisko przyszły terapeuta sam musi przejść terapię, aby przekonać się, jak to jest być po tej „drugiej stronie”, i załatwić swoje stare rzeczy z przeszłości. Jeśli jej nie przejdzie, nie będzie miał prawa wykonywać zawodu. Ewa z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi nie przeszłaby jej prawie na pewno. A nawet jeśli by jej się udało – podczas pracy co jakiś czas pojawiają się kontrole, i gdyby tylko ktoś wyczuł, że coś jest nie tak, że terapeutka stała się niestabilna emocjonalnie, rozpija się w miejscu pracy, zostałaby odsunięta od zawodu, ponieważ niestabilny terapeuta nie może być dobrą pomocą i oparciem dla niestabilnych ludzi szukających pomocy. Ewa wydaje się osobą, która sama tej pomocy potrzebuje. W dodatku w trzeciej części pokazuje, że jest egoistyczna i pomaga przyjaciółce tylko wtedy, kiedy jej jest to na rękę, ogółem nie interesuje się nią i poza finansową zapomogą, nie ma ochoty na wysłuchiwanie o jej problemach, Anita musi wręcz żebrać o jakąkolwiek uwagę.
Martyna w tym wszystkim wydaje się bohaterką bardzo odległą i ma się na jej temat dość podzielone zdanie – była zdecydowanie kobietą z problemami, w dodatku bezwzględną, wymagającą opieki i leczenia, z drugiej jednak strony – niektóre jej intencje były szczere i dobre.
Nie mogę tutaj nie wspomnieć o tym, że na cztery bohaterki płci żeńskiej, trzy zostały zgwałcone – i dwie wyszły z tego bez większej traumy. Znaczy, oczywiście, popłakały sobie, wzięły prysznic, po czym wyszły na miasto jakby nic się nie stało, nie miały problemów z zaufaniem ani układaniem sobie życia z mężczyznami, absolutnie żadnej refleksji. Mam wrażenie, że autor używał gwałtu jako „symbolu” największego poniżenia kobiety. Albo największej przemocy mężczyzny. Nie jestem pewna, ale w obu wersjach wyszło to bardzo kiepsko i nie najlepiej świadczy to o obu płciach.
Mogę też zarzucić autorowi podążanie schematami. Druga część była bardzo podobna do pierwszej – przewijające się problemy alkoholowe, rozwody, depresja, samotność, stalking, upijanie się w miejscu pracy, doprowadzenie do sytuacji krytycznej. Jakikolwiek bardziej oryginalny pomysł autor „zużył” na Agatę i jej przeszłość – i to trzeba docenić, jest bardzo dopracowana i wiarygodna.
Moss poruszył też zupełnie nowy temat z zakresu przemocy seksualnej, mianowanie zmuszanie młodych kobiet do prostytucji i szantażowanie ich opinią najbliższych osób, iż pokaże im się nagrania z gwałtów i „ciekawe, co pomyślą, kiedy zobaczą, jaka jesteś puszczalska”. Przy okazy nakreśla również, jak często nie wierzy się ofiarom przemocy i stara się tłumaczyć oprawcę – albo śmieje się ofierze prosto w twarz, tłumacząc, że sama sprowokowała, bo zachowała się nie tak, ubrała się nie tak, zgodziła się na coś albo nie umiała się sama obronić. Albo była po prostu ładna i w złym miejscu.
Cała seria ma i plusy, i minusy. Chociaż pierwszą częścią byłam zachwycona, kolejne utwierdzały mnie w przekonaniu, że autor nie ma zbyt wiele więcej do powiedzenia. Jedynie powielał kolejne schematy umieszczone w poprzednich częściach. Nie mogę się też powstrzymać od myśli, że ostatnia część została stworzona strasznie niechlujnie i jeśli korekta w ogóle widziała ten tekst, to wzięła pieniądze za nic, bo bardzo często pojawiają się widoczne błędy językowe. Wręcz zaśmiałam się pod nosem, kiedy w zupełnie poważnej sytuacji przeczytałam „przemyłam twarz zimną głową”. Jakby potraktować to dosłownie, jest to dość upiorna wizja. Niepodważalnym plusem jest fakt, że książkę czyta się szybko, autor nie używa skomplikowanego języka i całą książkę można połknąć w dwa wieczory. Nieczęsto także spotyka się niejasnych i często niezbyt dobrych bohaterów, których losy mimo wszystko chce się śledzić.
Nie chcę zbyt pochopnie stwierdzać, że autor miał pomysł tylko na jedną część, a resztę pisał dla pisania. Na półce w kolejce czeka na mnie kolejna książka Marcela Mossa, tym razem nie zawarta w żadnym cyklu – być może w niej autor zawarł jakiś świeży pomysł, tym bardziej, że zdobyła 10. miejsce w rankingu na książkę roku 2020. Sama lektura zresztą nie była dla mnie męcząca, raczej powodowała westchnięcie, kiedy dostrzegałam sprzeczności w fabule czy kreacji bohaterów.

Garść cytatów:

W dzisiejszym świecie nie liczy się prawda. Liczy się to, kto najgłośniej krzyczy.

Jesteśmy tak przyzwyczajeni do przelewającego się przez internet hejtu, że nikt się nie przejmuje ofiarami agresji. Tymczasem one istnieją. Z zagryzionymi do krwi wargami i przekrwionymi od płaczu oczami godzinami wpatrują się w przepełnione jadem komentarze. A potem się poddają i pozwalają furii przejąć kontrolę nad ich umysłami. Stają się takimi samymi potworami jak ich oprawcy. I pragną tylko jednego. Zemścić się natych, którzy próbowali wgnieść ich w ziemię.

Czasem trzeba kilka razy wymazać przeszłość, by móc ruszyć naprzód.

Nie ma znaczenia, czy obrażamy kogoś w sieci, czy w cztery oczy. Nienawiść jest wszędzie taka sama. I tak samo boli.

A co, jeśli wszyscy ludzie są szaleńcami, tylko niektórzy perfekcyjnie to ukrywają?

Największymi zwycięzcami są ci, którzy triumfują w milczeniu.

czwartek, 25 lutego 2021

Nie patrz - Marcel Moss

Tytuł: Nie patrz
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2020
Liczba stron: 352
Cykl: Trylogia hejterska
Rodzaj: thriller, kryminał, literatura psychologiczna
Dziś jestem psem.
Klęczę na czworaka w ciemnym chłodnym pomieszczeniu i nasłuchuję jej kroków. Każdy szelest drzew na zewnątrz sprawia, że się wzdrygam i jęczę jak wygłodniałe zwierzę wyczekujące z utęsknieniem powrotu pana, który napełni mu miskę. Podoba jej się to, że jestem bezbronny. Gnębienie mnie sprawia jej frajdę.
Wiem, że nie zdołam uciec. Skuła mi ręce i nogi kajdankami, a potem powiedziała, że wychodzi, po powrocie zaś chce mnie zastać wpatrzonego w nią z wywalonym językiem.

UWAGA! Jest to druga część Trylogii Hejterskiej Marcela Mossa. Jeśli nie przeczytałeś/aś pierwszej części, może ona zawierać spoilery.
W poprzedniej części głównymi bohaterami powieści byli Michał i Martyna. W tej części jedną z postaci, wokół których skupia się historia, jest Ewa – dawna terapeutka Martyny, która pomagała jej w osiągnięciu swoich okrutnych celów, chociaż wcale nie jest do tego chętna. Martyna miała bowiem na Ewę coś, co, gdyby zostało ujawnione, zniszczyłoby Ewę doszczętnie. I wcale nie chciała się tego pozbywać.
Chociaż zdawałoby się, że Ewa raz na dobre pozbyła się z życia Martyny, ta i tak znajduje sposób, aby się z nią skontaktować. Boleśnie przypomina jej o tym, że wciąż dysponuje tym nagraniem, o którym wolałaby zapomnieć, i prosi ją o jeszcze jedną przysługę. Niniejszym zwróciła się do niej czytelniczka profilu Chcę Się Zwierzyć i poprosiła Martynę o przyjrzenie się sprawie morderstwa „Dzieciożercy z Konstancina”, oskarżonego niegdyś o molestowanie podopiecznej podczas wypoczynku w ośrodku kolonijnym. Aby dowiedzieć się czegoś więcej, Ewa musi zdobyć zaufanie jedynych świadków wydarzenia – grupki nastolatków, która tamtego dnia upijała się do nieprzytomności i na miejscu znalazła się tylko przypadkiem. Ewa zaczyna więc zbliżać się do syna ofiary – Kryspina, a przy jego pomocy poznaje resztę kolegów, którzy mogliby wiedzieć coś więcej o sprawie śmierci Wojciecha Tarnowskiego.
Podobnie jak w poprzedniej części, i tym razem przez fabułę przewijają się epizody ukazujące przykrą przeszłość Ewy – to, jak mąż zostawił ją dla stażystki z jego biura, jak Ewa pogrążała się coraz bardziej w depresji i alkoholizmie, i jak pewnego dnia do jej gabinetu przyszedł niespodziewany pacjent, który raz na zawsze wywrócił jej życie do góry nogami.
Pomiędzy rozdziałami poświęconymi Ewie przeplatają się także historie Adama i Niny.
Adam na co dzień jest mężczyzną, który odniósł sukces i jest szanowanym przedsiębiorcą, lecz to tylko pozory. Za zamkniętymi drzwiami sypialni dzieją się rzeczy, o których nikt by nigdy nie pomyślał i których nikt by nigdy nie podejrzewał. Przez swoje okrutne dzieciństwo, Adam nie jest już w stanie funkcjonować bez doświadczania bólu. Cierpienie sprawia mu przyjemność, lecz mimo spełniania najbardziej wyuzdanych i okrutnych marzeń, nie czuje się szczęśliwy w swoim małżeństwie. Postanawia poszukać pomocy i wyjścia z tej patowej sytuacji – i nie wie jeszcze, jak bardzo będzie tego żałował.
Nina natomiast jest nastolatką, która niegdyś snuła wielkie marzenia o karierze prawniczej w Londynie, w mieście, do którego często wyjeżdżała jej matka. Jednak od pewnego incydentu coś się zmieniło. Matka nie była już tą samą osobą. Umarła w środku, stała się duchem – a cała odpowiedzialność za życie, za dom i za pieniądze spadła na ramiona Niny. Matka pogrążała się w coraz cięższej depresji i faszerowała się lekami, wychodząc z pokoju tylko po to, żeby coś zjeść. Nie była w stanie wyściubić nosa z własnego domu. Nina porzuca swoje wszelkie marzenia, a życie powoli traci sens, kiedy musi odpowiadać i za siebie, i za własną matkę. Spotyka Kryspina, który przeżywał podobną tragedię związaną z wpędzonym w depresję ojcem, i w nim znajduje swoją bratnią duszę. Nina nie wierzy, że jego ojciec, Wojciech, był czemukolwiek winny, a jej wiara w niego dodaje mu motywacji, aby powoli wydostać się z nałogów i poczucia beznadziei. Ale nie jest to piękna historia o odzyskiwaniu sensu życia i przyjaźni.
Marcel Moss po raz kolejny zaserwował nam dawkę bardzo niewygodnej tematyki, na kartach książki poruszając problemy dewiacji i przemocy seksualnej, a także depresji, zagubienia, przeraźliwej samotności i rozpaczliwej próby przetrwania na własną rękę. Pokazuje, jak bardzo każdy jest zdesperowany, aby gonić za własnym szczęściem, że nie zważa kompletnie na inne osoby, nie myśli o konsekwencjach i cenie, jaką przyjdzie za to szczęście zapłacić.
Książka jest pełna opisów seksu czy przemocy, dlatego nie poleciłabym jej każdemu. Jednak jeśli odrzuci się płaskie, jednowymiarowe patrzenie, dostrzeże się głębię, którą autor chciał przekazać – że za każdym zachowaniem stoi jakaś przeszłość, z którą być może człowiek nie potrafi sobie sam poradzić. Pokazuje, jak silne może być uzależnienie – nie tylko od alkoholu, lecz także od innych złych bodźców, jak przemoc – a także jak bardzo człowiek stara się wynagrodzić sobie wszelkie braki, których doświadczył w dzieciństwie czy okresie dojrzewania. Oraz jak trafienie na nieodpowiednią osobę może zniszczyć człowieka. Podkreśla też problem nastolatków, którzy muszą dojrzeć zbyt szybko, bo ich rodzice nie są w stanie funkcjonować i nie otrzymują dostatecznej pomocy, aby stanąć na nogi, dalej funkcjonować i dbać o własne dzieci.
Coś, co nie przemawia do mnie w tej książce, to kreacja głównej bohaterki – Ewy, a także zbyt mało i zbyt chaotycznie rozwinięty wątek Wojciecha. Ewa jest dla mnie kalką Martyny, z tym, że nie wykazuje skłonności psychopatycznych, lecz poza tym wszystko jest to samo – mężczyzna, którego kochała ponad życie, ale zostawił ją dla innej, problemy alkoholowe, upijanie się w każdym możliwym miejscu aż do nieprzytomności i przychodzenie na kacu do pracy, stalkowanie nowej partnerki byłego męża, problem z poczęciem i urodzeniem dzieci. W tym wszystkim nie jestem w stanie uwierzyć autorowi, że Ewa jest dobrą psychoterapeutką, która ma mnóstwo dobrych opinii na ZnanyLekarz.pl, gdyż po pierwsze – lekarze generalnie mało kiedy mają wysokie opinie, a szczególnie psychoterapeuci, a po drugie – przychodzenie na kacu do pracy, picie alkoholu w gabinecie podczas przerw, niesłuchanie pacjentów i odwoływanie co trochę wizyt nie może świadczyć o tym, że Ewa jest dobrym lekarzem oraz pracownikiem, i skutecznie pomaga ludziom. To takie „wierzenie na słowo”, kiedy autor każdym zachowaniem bohaterki udowadnia, że jest dokładnie odwrotnie.
Natomiast wątek Wojciecha jest dla mnie jedną wielką niewiadomą. Sytuacja z molestowaniem uczennicy na obozie kolonijnym była pokazana z dwóch perspektyw, i nie wiadomo komu wierzyć. Czy wspomnieniu Pameli ze środka książki, czy też wspomnieniu Wojciecha z końca. Chociaż przypuszczam, że miał to być zabieg autora, w którym czytelnik mógłby się postawić na miejscu policjanta, chciałoby się jednak wiedzieć, która wersja była prawdziwa. Dodatkowo niektóre elementy fabuły były bardzo przewidywalne.
Mimo że mam mieszane uczucia co do tej książki, myślę, że utrzymała się ona na podobnym poziomie co poprzednia. Dodatkowo poruszyła szereg bardzo ważnych tematów, o których wygodniej jest po prostu nie myśleć. Nie poleciłabym tej książki każdemu, chociaż mimo wszystko uważam, że mówienie o takich problemach jest potrzebne – aby ludzie, którzy mogą utożsamić się z danym problemem, mogli zacząć szukać pomocy.
Nadal chętnie sięgnę po kolejną część w której, jak autor zapowiedział w epilogu, będziemy świadkami dalszych losów Michała, którego poznaliśmy już w pierwszej części: „Nie odpisuj”.
Szablon wykonany przez drama queen. Obsługiwane przez usługę Blogger.