Pokazywanie postów oznaczonych etykietą thriller. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą thriller. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 grudnia 2021

Outsider - Stephen King

Tytuł: Outsider
Tytuł oryginału: The Outsider
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Pierwsze wydanie: 2018
Liczba stron: 638
Rodzaj: thriller, kryminał, horror

Nie było ani śladu zapachu, który czuła (a przynajmniej wydawało się jej, że czuje) na cmentarzu, ale nie wątpiła, że outsider odwiedził to miejsce jakiś czas po odnalezieniu ciała Amber i Jolene, żeby delektować się rozpaczą pielgrzymujących do tego prowizorycznego sanktuarium jak dobrym starym burgundem. A także podnieceniem tych – wielu ich nie było, ale kilku na pewno się znalazło, tacy zawsze się znajdowali – którzy przyszyli wyobrazić sobie, jak by to było zrobić coś takiego, co spotkało siostry Howard, i słuchać ich krzyków.


Było to moje pierwsze spotkanie w formie pisanej z klasykiem takim, jakim jest King. Do tej pory oglądałam tylko ekranizację jego „Smętarza dla zwierzaków”. „Outsidera” natomiast poleciła mi znajoma osoba i, cóż, postanowiłam zaryzykować. I wcale się nie zawiodłam.
W zalesionym terenie Flint City zostaje odnalezione zmasakrowane ciało małego chłopca, który nie tylko był poturbowany, ale również i zgwałcony, a w dodatku brakowało kilku fragmentów jego ciała, zupełnie jakby morderca nie tylko odgryzł, ale sam je… zjadł. Wszystkie zeznania świadków, dowody oraz odciski palców wskazują na uwielbianego przez miasto, pomocnego trenera – Terry’ego Maitlanda – cieszącym się zgoła innym wizerunkiem w oczach mieszkańców, którzy powierzali mu pod opiekę własne dzieci. Prowadzący sprawę detektyw Ralph Anderson decyduje się na ryzykowny i może nie do końca zgodny z procedurami krok, ale wiedziony niezbitymi dowodami, oraz osobistymi pobudkami decyduje się na aresztowanie sprawcy publicznie, podczas meczu, na oczach niemalże całego miasta. Sprawa jednak zaczyna się komplikować, kiedy okazuje się, iż Terry również ma solidne dowody, a także świadków na to, że w momencie popełnienia zbrodni nie było go we Flint City. A jednak ci, którzy widzieli w tym czasie zakrwawionego mężczyznę, nie zawahali się ani na sekundę, wskazując jego jako sprawcę, który nie tylko miał pomóc małemu chłopcu z rowerem, ale później pokazał się publicznie, nie tylko zalany krwią, ale także porzucający kradzione samochody, którymi uprowadził chłopca. Kiedy sprawa wydaje się beznadziejna i rozpoczyna się przepychanka oraz walka o własny interes, okazuje się, że rozwiązanie znajduje się tam, gdzie zwyczajny człowiek nie pomyślałby, żeby go szukać. Wszechświat jednak faktycznie nie ma końca.
Jeszcze pisząc tę recenzję, nie opuszcza mnie dziwne poczucie zagrożenia, zaszczucia, a przede wszystkim – klimatu, jaki stworzył w książce King. Chociaż historia zaczyna się od klasycznego śledztwa, w dodatku niezwykle interesującego, a także nietypowego już od pierwszych stron, później sprawy przybierają zupełnie inny obrót. Poniekąd żałowałam, że nie pozostaliśmy na poziomie zwykłego kryminału – przestępca podkładający ślady DNA i zmieniający twarze jak rękawiczki wydawałby się materiałem na bardzo dobrego antagonistę – jednak szybko przypomniałam sobie, że przecież czytam Stephena Kinga, który uwielbia wątki paranormalne. I tutaj można się go spodziewać.
Na świecie istnieje bardzo wiele legend o nadprzyrodzonych stworzeniach. Wszyscy znamy wilkołaki, wampiry, coraz lepiej zaprzyjaźniamy się ze strzygami czy południcami – King natomiast sięga po mniej znaną, meksykańską legendę i wykorzystuje nie tylko jej potencjał, ale sam fakt, iż wie o niej zaledwie małe grono osób, oraz naturalne powątpiewanie ludzi w istnienie czegokolwiek więcej niż namacalny świat, z którym stykają się na co dzień. To wręcz niewiarygodne, jak poprzez postać Holly, jedynej, która była w stanie uwierzyć w niemożliwe, sprawa nabiera tempa, tajemnica się wyjaśnia, a na światło dzienne zaczynają wychodzić mroczne sekrety zaszyte w najgłębszych jaskiniach i porzuconych, ciemnych budynkach.
Nie jestem pewna, czy głównego protagonistę – Ralpha Andersona – da się lubić. Od samego początku o wiele bardziej lubiłam oskarżonego Terry’ego Maitlanda… Nie jestem pewna, czy którąkolwiek z postaci da się tutaj darzyć większą lub mniejszą sympatią. Według mnie są wykreowane dobrze, każda ma własne życie, każda ma swój cel, ale żeby którakolwiek wyróżniała się czymś, żeby przypadła do gustu i można jej było z czystym sercem kibicować do końca – nie powiedziałabym. Po prostu protagonistom kibicuje się odrobinę bardziej, antagonistom odrobinę mniej, ale po utracie kilku głównych bohaterów nie odczuwa się wielkiego zawodu, a fakt ten przyjmuje się z większą lub mniejszą obojętnością.
Książkę więc czyta się nie dla bohaterów, ale dla fabuły. King naprawdę doskonale radzi sobie ze stworzeniem klimatu, najpierw zasiewając tajemnicę i rzucając nam kilka sprzecznych faktów, które nie mieszczą nam się w głowie, a dopiero potem delikatnie podsuwa sugestię, że rozwiązanie wcale nie musi być oczywiste, a tym bardziej należące do tego świata. Chociaż, jak na przeciętnego człowieka przystało, Ralph początkowo (i przez bardzo długi czas później) odrzuca tę wizję, King delikatnie pociąga za sznureczki, odsłaniając kolejne sekrety, a przy tym igrając z umysłami czytelników, serwując im kolejną parę sprzecznych, a nawet niewygodnych faktów rodem z koszmarów i horrorów.
Według mnie książka jest świetna i warta przeczytania. Minusem są dla mnie bohaterowie, ale akcja, fabuła, cała intryga, a przede wszystkim – klimat – sprawiają, że czyta się od samego początku z zapartym tchem. Nie pamiętam już, która książka mnie trzymała w napięciu od samego początku i sprawiała, że nie mogłam się doczekać, aż tylko wrócę do czytania, bo chcę się dowiedzieć, co będzie dalej.

Cytaty warte wyszczególnienia:

Ludzie to w gruncie rzeczy zwierzęta, uświadomił sobie. Nawet kiedy umiera ci matka i młodszy braciszek, musisz jeść i wysrywać to, co zjadłeś. Organizm się tego domaga.

Gdy zanika filtr umysłu, razem z nim przepada zdolność postrzegania szerszego obrazu. Nie ma lasu, tylko drzewa. W skrajnym przypadku nie ma nawet drzew. Jest tylko kora.

Wierzę jednak w gwiazdy i nieskończoność wszechświata. To jest owo wielkie Nieznane. Wierzę, że tu, na Ziemi, całe wszechświaty istnieją w każdej garści piasku, bo nieskończoność działa w obie strony. Wierzę, że za każdą myślą, której jestem świadoma, kryje się tuzin innych. Wierzę w moją świadomość i podświadomość, choć nie wiem, co to takiego.

Młyny sprawiedliwości mielą powoli, ale dokładnie i na miałko.

Taka często jest prawda, pomyślał – jak rozmazany krąg światła za chmurami. Czasami przez nie przebija; czasem chmury gęstnieją i światło zupełnie znika.

Pieniądze nie są lekarstwem na smutek, pomyślał Alec, ale pozwalają przeżywać żałobę we własnym komforcie.

Tragedia, jak odra, świnka czy różyczka, jest zaraźliwa. Tym, co ją odróżnia od tych chorób, jest brak szczepionki.

Człowiek robi, co może – czy chodzi o stawianie przewróconych nagrobków, czy o próbę przekonania mężczyzn i kobiet żyjących w dwudziestym pierwszym wieku, że na świecie są potwory, a ich największą siłą jest niechęć racjonalnie myślących ludzi do tego, żeby w nie uwierzyć.

Niesamowite, jak łatwo, będąc w trzewiach ziemi, uwierzyć w coś, co przedtem wydawało się nie tylko niemożliwe, ale wręcz śmiechu warte.

Ludzie są ślepi na wytłumaczenia niezgodne z ich obrazem rzeczywistości.

Sny to nasze połączenie ze światem niewidzialnym, tak uważam.

Ludzie bardzo starzy i bardzo młodzi zawsze widzą najwyraźniej.

Rzeczywistość to cienki lód, po którym jednak większość ludzi ślizga się przez całe życie, ani razu, do samego końca, pod niego nie wpadając.

wtorek, 16 listopada 2021

Czerwony smok - Thomas Harris

Tytuł: Czerwony smok
Tytuł oryginału: Red Dragon
Autor: Thomas Harris
Wydawnictwo: Sonia Draga
Pierwsze wydanie: 1981
Liczba stron: 382
Rodzaj: thriller, kryminał, psychologiczny
Dolarhyde czuł, że Lecter zna to nierealne uczucie wobec ludzi, którzy umierają, by pomóc w spełnieniu celu. On wie, że ofiary nie są cielesne; są światłem i powietrzem, kolorem i rytmicznymi dźwiękami, które urywają się, gdy zachodzi Przemiana. Jak pękające baloniki. Lecter wie też z pewnością, że są oni niezmiernie ważni dla dokonania Przemiany, daleko ważniejsi niż życie, o które błagają, pełzając.
Dolarhyde znosił ich krzyki ze zrozumieniem, jak rzeźbiarz znosi kamienny pył wydobywający się spod dłuta.
Lecter był w stanie zrozumieć, że krew i oddech są tylko elementami Przemiany, podsycającymi jej blask.

Spędzający wolne chwile na emeryturze Will Graham spotyka się z niespodziewaną prośbą o powrót do służby. Od jakiegoś czasu w okolicach grasuje seryjny morderca, który zabił już dwie rodziny. Popełniane przez niego zbrodnie są bardzo charakterystyczne, głównie przez niespotykaną liczbę ugryzień na ciele ofiary. Will Graham, który dzięki swojej wyjątkowości potrafi wniknąć w umysł zabójcy, zrozumieć go oraz przewidywać następne kroki, przejmuje sprawę Zębowej Wróżki, jak został określony morderca, a do pomocy wykorzysta ostatnią osobę, z którą chciałby się kontaktować – schwytanego wcześniej, szalenie niebezpiecznego i inteligentnego Hannibala Lectera.
Jeśli ktoś zabiera się za czytanie tej książki z myślą, że będzie mógł poznać lepiej osławionego na ekranach Lectera, to czeka go solidne rozczarowanie, bowiem Hannibal jest tutaj postacią drugo, a może nawet i trzecioplanową. Na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim Will Graham, który stara się ująć seryjnego mordercę, oraz Francis Dolarhyde, okrzyknięty przez prasę i policję tytułem Zębowej Wróżki, chociaż sam woli określać się mianem Czerwonego Smoka. Harris nie próbuje tutaj budować tajemnicy wokół tego, kto zabił, dość szybko historia przeskakuje z perspektywy Grahama na Dolarhyde’a. I… ciężko powiedzieć cokolwiek o obu tych bohaterach – więc zacznijmy może po kolei.
Sam Will Graham wydaje mi się strasznie nijaką postacią. Może poza faktem, że jest naprawdę inteligentny, przebiegły i zna się na swojej pracy, to nie ma dosłownie żadnego charakteru, niczego, co by sprawiło, że czytelnik w jakiś sposób go polubi. Nie potrafię wydobyć żadnego zestawienia cech, który by do niego pasował – Will Graham po prostu istnieje. Egzystuje, jest, prowadzi całą historię, gdzieś w tle ma swoje życie osobiste, które stara się zebrać do kupy (i naprawdę o wiele łatwiej jest polubić jego prawie-pasierba niż samego Willa), ale poza tym, nic od siebie nie daje. Czytelnik może być tylko pod wrażeniem jego umiejętności dedukcji i logiki – ta naprawdę jest niesamowita, ale poza tym Graham nie ma żadnego charakteru.
Inaczej sprawa ma się z Dolarhydem. Harrisowi widocznie o wiele lepiej idzie kreowanie psychopatów lub bohaterów z zaburzeniami, niż potencjalnie zdrowych psychicznie ludzi. Na kolejnych stronach poznajemy samego Dolarhyde’a lepiej – jego historię z dzieciństwa, bądź co bądź tragiczną i smutną, oraz to, jak odbiło się to na jego życiu oraz mentalności. Harris potrafi zagrać tym bohaterem tak, że kiedy wydaje nam się, że go rozumiemy i zaczynamy myśleć, że mamy przed sobą tylko odrobinę gorszą wersję Lectera – zaskakuje nas zupełnie nowymi faktami, perspektywami i pokazuje postać od innej strony. Względnie opanowany Dolarhyde okazuje się rozchwianym psychicznie mężczyzną z całą masą kompleksów, traum, aż w końcu prawdopodobnie z rozdwojeniem jaźni. Aż ciężko uwierzyć, że jedna osoba może zachowywać się na dwa tak różne sposoby – a jednak, tak bywa i w rzeczywistości. W pewnym momencie złapałam się nawet na tym, że zaczęłam sympatyzować z Dolarhydem i miałam nadzieję, że jego historia zakończy się jeszcze szczęśliwie. To naprawdę niesamowite, jak Harris pięknie potrafi wykreować chory umysł, na tyle umiejętnie, że wobec seryjnego mordercy zaczyna się odczuwać współczucie.
Ogromnym dla mnie minusem jest sam styl pisania Harrisa. Do połowy książki fabuła ciągnie się jak flaki z olejem i momentami trzeba się zmuszać, żeby czytać dalej, albo czytelnik orientuje się, że zaczyna myśleć o czymś kompletnie innym. Wydaje mi się, że jego styl jest kompletnie płaski, pozbawiony jakiejkolwiek głębi, a Harris ma problem z budowaniem napięcia poprzez konstrukcję zdań czy rozdziałów. Napięcie pojawia się, owszem, ale wywołane obrotem spraw fabularnych i wyobraźnią autora.
Mimo wszystko, mniej więcej od połowy książki akcja zaczęła przyspieszać, zaczęło czytać się o wiele przyjemniej – i chociaż nie do końca potrafiłam się połapać, kto jest kim (było to wyjaśniane na początku historii, ale ponieważ była tak tragicznie nużąca, nie byłam w stanie tego zapamiętać), aż nareszcie stwierdzam, że z chęcią sięgnę po następne tytuły Harrisa oraz poznam w końcu lepiej intrygującego Hannibala Lectera, którym zachwycają się miliony. Nawet po kilku epizodycznych wystąpieniach na kartach książki, jego postać wydaje się niesamowicie magnetyczna i intrygująca.


Cytaty warte wyszczególnienia:

— Czy zabicie kogoś, nawet jeśli musisz to zrobić, jest aż tak bolesne?
— Willy, to jedna z najgorszych rzeczy na świecie.

— On jednak ma coś więcej: głęboką empatię i siłę wyobraźni – mówił dalej doktor Bloom. – Potrafi przyjąć twój punkt widzenia, albo mój czy kogokolwiek innego, nawet jeśli go to brzydzi i przeraża. To bardzo niewygodny talent, Jack. Zdolność postrzegania to obosieczny miecz.

Strach bierze się z wyobraźni; to cena, jaką się za nią płaci.

Zielona Machina nie zna litości, nie zna miłosierdzia. To my jesteśmy twórcami takich uczuć. Wytwarzamy je w tych częściach mózgu, które wykształciły się z danego nam pierwotnie przez naturę gadziego móżdżku.

Morderstwo nie istnieje. My wymyślamy morderstwa i tylko nas dotyczy ten problem.

Zastanawiał się, czy w wielkim cielsku ludzkości, w umysłach ludzi zapatrzonych w cywilizację zbędne i występne popędy, które w sobie tłumimy i staramy się kontrolować, i instynktowna świadomość tych właśnie popędów, nie funkcjonują jak wirus, przed którym broni się nasz organizm.
Zastanawiał się, czy odwieczne, najgorsze popędy nie są przypadkiem tym wirusem, który wytwarza szczepionkę.

wtorek, 10 sierpnia 2021

W cieniu zła - Alex North

Tytuł: W cieniu zła
Tytuł oryginału: The Shadow Friend
Autor: Alex North
Wydawnictwo: Muza
Pierwsze wydanie: 2020
Liczba stron: 411
Rodzaj: thriller, kryminał, horror, literatura obyczajowa

Spojrzała w dół, żeby przyjrzeć się szczegółom.
— O co tutaj chodzi? – dopytywał się Dyson.
Teraz już zupełnie nie miała pojęcia, co powiedzieć. Dyson podszedł bliżej. Spodziewała się, że znowu coś krzyknie albo zacznie się złościć, lecz, o dziwo, milczał, tak samo zdezorientowany jak ona.
Starała się policzyć wszystkie plamy, ale ciągle się myliła. Było ich po prostu za dużo. Wprost zatrzęsienie.
Setki krwawych dłoni starannie odciśniętych na kamieniu.


W okolicach Gritten Wood dochodzi do makabrycznej zbrodni – na placu zabaw zostają odnalezione zmasakrowane zwłoki chłopca. Wszystko wskazuje na to, że został zamordowany w jakimś dziwnym rytuale – gdyż jego klęczące w pobożnej wręcz pozie ciało otoczone jest kołem i ogromem odciśniętych, czerwonych śladów dłoni. Na sprawę zupełnie inne światło rzuca fakt, że dwadzieścia pięć lat temu w tej samej okolicy doszło do niemalże takiego samego morderstwa – jeden z zabójców oddał się w ręce policji, jednak drugiego nigdy nie odnaleziono…
W tym samym czasie do Gritten Woods wraca Paul Adams – wykładowca uniwersytecki szkolący swoich studentów pod kątem kreatywnego pisania. Pogorszający się stan matki cierpiącej na demencję sprawia, że zostaje dłużej w okolicy, w której, jak się okazuje, nie chce być ze względu na złe wspomnienia – bo doskonale znał sprawców okrutnego morderstwa sprzed dwudziestu pięciu lat i za wszelką cenę starał się o tym zapomnieć. Okazuje się jednak, że jego własny dom i chora matka skrywają przed nim tajemnice, które zaczynają wychodzić na jaw…
Już przy okazji „Szeptacza” przeczytałam komentarz, że „W cieniu zła” niestety nie jest tak dobrą książką jak poprzedniczka, toteż z lekkim uprzedzeniem podeszłam do lektury tej książki – i jak się okazuje, zupełnie bezpodstawnie. „W cieniu zła” ma zupełnie inny klimat i skupia się na całkowicie innej tematyce, która nie każdemu może podejść, jednakże trzeba przyznać, że autor doskonale wie, jak wywołać dreszczyk emocji u czytelnika i trzymać go w napięciu przez następne strony. Cała fabuła kręci się przede wszystkim wokół Paula Adamsa, który po latach wrócił do rodzinnej miejscowości, aby choć ostatnie chwile spędzić ze swoją schorowaną matką, która przez demencję starczą zaczyna bredzić od rzeczy. Jednak – czy na pewno? Z czasem jej słowa zaczynają nabierać coraz więcej sensu, a układanka odsłania zupełnie inną prawdę, która przez długie lata była skrywana przed Paulem.
Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach – w chwili obecnej oraz dwadzieścia pięć lat temu, kiedy Paul wraz z kolegami – Jamesem, Billym i Charliem chodzili do jednej szkoły. Nagły wypadek i śmierć jednego z ich prześladowców pod kołami samochodu, a także dziwna reakcja Charliego sprawiają, że chłopcy zaczynają interesować się jego postacią o wiele bardziej, a chłopiec szybko przejmuje rolę lidera grupy oraz wprowadza ich w zupełnie nowy świat i wierzenia, którymi żył. Fabuła ociera się o zjawisko świadomego snu, a jej klimat aż za bardzo skojarzył mi się ze sprawą dotyczącą psychozy Slendermana z 2014 roku.
Jeżeli ktoś poszukuje trzymającej w napięciu powieści – „W cieniu zła” jest zdecydowanie dla niego. Szczerze odradzam czytania książki w nocy, bo klimat aż zbyt dobrze oddziałuje na wyobraźnię, szczególnie w ciemności, gdy na stronach pojawiają się motywy mroku, lasu i snu. Ale nie tylko fabuła oraz umiejętności warsztatowe autora są tutaj plusem. Muszę przyznać, że jak dotąd jest to pierwsza książka, która zwrotem akcji szczerze i prawdziwie mnie nie tyle zdziwiła, co zszokowała – pierwszy raz wybałuszyłam oczy, kiedy autor odkrył przed nami znaczną większość kart i rzucił kompletnie inne światło na fabułę!
Po tym zabiegu zrobiło mi się po prostu przykro – głównie ze względu na głównego bohatera, którego życie doświadczyło tak okrutnie, że odebrało mu praktycznie wszystko to, co kochał i co było dla niego wartościowe. Zabieg strasznie szokujący, w tym przypadku jak najbardziej ma ręce i nogi, a w dodatku porusza jakąś emocjonalną część czytelnika.
Ale nie tylko Paul Adams jest przypadkiem, przy którym autor wywodzi nas w pole. Przy okazji postaci Charliego Crabtree dopatrywałam się jakichś oznak psychopatii i socjopatii – a wniosek wyszedł zupełnie inny, kiedy rozwiązała się tajemnica nieznanej postaci, w którą tak usilnie chłopiec wierzył i z którą chciał się spotykać nie tylko w snach, ale zostać z nią już na zawsze. Jest to idealny wniosek – jak łatwo można zaszufladkować jakąś osobę, nie znając do końca jej historii, pragnień i motywacji. Ale z historii też płynie inny morał – jak zgrabnie można manipulować ludźmi i jak łatwo jest przesuwać ich granicę.
Historia może nie każdemu przypaść do gustu, ale mnie osobiście zachwyciła. Klimat grozy, mroku oraz tajemniczej, niemalże mitycznej postaci kryjącej się w cieniach jeszcze bardziej niezbadanego lasu, który zdaje się żyć własnym życiem, składa się na doskonałą propozycję dla prawdziwych poszukiwaczy perełek. Bo tak mogę z czystym sercem nazwać „W cieniu zła”, a Alex North automatycznie staje się jednym z moich ulubionych pisarzy.


Cytaty warte wyszczególnienia:

Rodzice zawsze pocieszają swoje dzieci, do czego się to jednak tak naprawdę sprowadza? Chodzi o nadzieję. Takie słowa to tylko pobożne życzenia. Zaklinanie rzeczywistości. Obietnica, którą trzeba złożyć i z całych sił wierzyć, że się spełni. Co innego nam pozostaje?

Każdego z nas czeka koniec i trudno wyobrazić sobie lepszy scenariusz: moja matka powoli odpłynie w nieznane. Niektórzy uważają, że w takich momentach nawiedzają człowieka koszmary, ale nigdy nie rozumiałem, dlaczego miałoby tak być. Z własnego doświadczenia wiedziałem, że majaki i złe sny pojawiają się na skraju przebudzenia, a śmierć była przecież stanem znacznie głębszej nieświadomości; przynajmniej taką miałem nadzieję.

Była jak małe światełko rozjaśniające mrok. Chciałbym osłonić je dłońmi i lekko dmuchnąć, żeby jeszcze bardziej rozniecić płomień. Wiedziałem jednak, że gdybym tak zrobił, musiałbym też podjąć ryzyko. Ryzyko, że dmuchnę za mocno i światło zgaśnie.

Nastolatki nie zachowują się racjonalnie, a świat nie zawsze jest do nich przyjaźnie nastawiony.

Gdyby wszyscy na świecie się szanowali, nie mielibyśmy żadnych problemów. Ale to niemożliwe. Każdy myśli wyłącznie o sobie i stara się zaszkodzić innym.

[…] nasze sny są kształtowane przez to, co dzieje się na jawie. Podświadomość zbiera codzienne doświadczenia i rozbija je jak wazon z kruchego szkła. Potem wybiera kilka kawałków na chybił trafił i tworzy z nich nową całość, nie do końca dopasowaną i pełną pęknięć. Sny to coś w rodzaju patchworku uszytego ze ścinków wydarzeń z naszego życia.

Miejsce to tylko miejsce. Najważniejsi są ludzie, którzy tu mieszkają. Ekskluzywny adres o niczym przecież nie przesądza. Dobro i zło mogą zakiełkować wszędzie.

Właśnie tak zachowują się rodzice, prawda? Niezależnie od wszystkiego chronią swoje dzieci. Życzą im jak najlepiej i nie oczekują niczego w zamian.

[…] adrenalina jest w końcu trucizną: jeśli się jej nie wykorzysta, osiada w żyłach i zamula cały organizm.

Ludzie od zawsze fascynują się tym, co nieznane i niewyjaśnione.

Bliscy są obok nas i uważamy ich obecność za coś oczywistego, a potem nagle znikają.

Młodzi ludzie często uparcie trzymają się uczuć, które zdążyły już wygasnąć. Niby zdają sobie sprawę, że to koniec, lecz stawienie czoła rzeczywistości wydaje im się zbyt trudne i przygnębiające. Zrywają dopiero wtedy, kiedy nie mają innego wyjścia, kiedy cierpienie związane z podtrzymywaniem iluzji przerasta ból rozstania.

Z wiekiem wszystkie wspomnienia zlewają się w jedną całość i zaczynasz myśleć, że życie wcale nie przypomina linii prostej, tylko raczej coś w rodzaju… gryzmołów.

Kiedy w jakimś miejscu dochodzi do tragedii, ludzie wolą o tym nie mówić, żeby nie kusić złego. Uważają, że w ten sposób wszystko wróci do normy.

To nie było racjonalne, ale w życiu zdarzają się takie chwile, kiedy wiemy, że to, co się właśnie dzieje, ma ogromne znaczenie.

Pomyślałem, że najprawdopodobniej każdy człowiek pozostaje w jakiś sposób niespełniony, lecz chyba dopiero na starość ta przykra świadomość dociera do nas z całą intensywnością.

Kiedyś myślała, że przychodząc na cmentarz, odwiedza swojego tatę. Teraz jednak wiedziała, że to nieprawda. Ojciec odszedł z tego świata. W grobach pochowano martwych ludzi. To wszystko, co znajdowało się na powierzchni, należało do żywych. Przychodziło się tu po to, by jakoś poradzić sobie z żalem po utraconej przeszłości, ze świadomością, że teraz jest zupełnie inaczej.

piątek, 6 sierpnia 2021

Wszyscy muszą zginąć - Marcel Moss

Tytuł: Wszyscy muszą zginąć
Język oryginału: polski
Autor: Marcel Moss
Wydawnictwo: Filia
Pierwsze wydanie: 2021
Liczba stron: 351
Rodzaj: kryminał, thriller, literatura obyczajowa

Po apelu wszyscy rozejdą się do sal i usiądą przy uginających się pod ciężarem misek z sałatkami jarzynowymi i talerzy pełnych ciastek stołach. Podczas wigilii klasowych uczniowie najedzą się do syta, wymienią prezentami i oczywiście zamieszczą obszerną relację w mediach społecznościowych, zalewając Instagram dobrze przemyślanymi zdjęciami, uwieczniającymi wyćwiczone pozy i miny. Wszystko ma się odbyć tak jak zawsze. Żadnych zaskoczeń. Uczniowie oczekują, że koło południa będą już wolni, wrócą do domów i oddadzą się błogiemu nicnierobieniu.
Tylko że dziś nikt nie wróci do domu. Wszyscy muszą zginąć.


Tuż przed Wigilią, w warszawskim prestiżowym liceum imienia Zygmunta Freuda, dochodzi do zamachu terrorystycznego. Grupa zamaskowanych przestępców wrzuca do szkolnej auli, na której odbywa się apel, granaty, a wszystkich innych, którzy pozostali w salach, postanawiają powystrzelać. Wszyscy muszą zginąć. Błażej Dragiel, jeden z terrorystów, stara się uciec z toczącej się masakry i wszechobecnej paniki, dopóki z kłębów dymu nie wyjawia się sylwetka jego przyjaciółki – Kai. Coś sprawia, że chłopak postanawia oszczędzić dziewczynę, a sam na jej oczach popełnia samobójstwo. Anonimowy filmik nakręcony przez jednego z uczniów, którym udało się przeżyć, trafia do sieci – a media szybko nazywają Kaję „Cudowną Dziewczyną”, którą oszczędził zamachowiec. Przynajmniej dopóki w Internecie nie zaczynają pojawiać się plotki, jakoby miała mieć coś wspólnego z zamachem i uknuć atak razem z terrorystami…
Jako czytelniczka dość dobrze znająca twórczość Marcela Mossa (choć nie jestem jeszcze na bieżąco z wciąż wydawanymi w tempie wręcz zawrotnym powieściami), mniej więcej wiedziałam, czego mogłam się spodziewać – pokazało mi to już „Nie wiesz wszystkiego”, również dziejące się w Liceum Freuda. Pojawia się tutaj wiele zabiegów, które można spotkać w wyżej wymienionej książce – między innymi fabuła dziejąca się tak „teraz”, tak „przed tragedią”, jak i „kiedyś”. Autor, przeplatając między sobą te trzy płaszczyzny czasowe, rozwiązuje powolutku nawiązaną tajemnicę, która, trzeba przyznać, w tym przypadku jest dość… specyficzna.
Marcel Moss jest autorem, który bardzo lubi odpowiadać na tematy współczesne i niezwykle ważne. Chociaż fabuła toczy się wokół zamachu terrorystycznego (zresztą – niejednego!), to zdaje się on problemem dość pobocznym jak na pozostałe poruszane kwestie. „Wszyscy muszą zginąć” jest książką do bólu aktualną, opisującą i odpowiadającą na obecne kwestie polityczne oraz społeczne, a przede wszystkim – obrazująca, jak bardzo społeczeństwo polskie jest podzielone i jak bardzo zwalcza samo siebie. Pojawiają się tutaj wątki dotyczące aborcji oraz pro-life, strajków kobiet, problemów LGBT+ i dyskryminacji oraz problemów psychicznych, z jakimi borykać się muszą osoby nieheteronormatywne, rzeczywistość i poglądy narodowców i zwolenników tradycji, przede wszystkim chrześcijańskiej, kilka kwestii dotyczących wiary, a także rzeczywistość wirtualna, która bardzo często przenika tą rzeczywistą – i znaczenie Internetu w naszym współczesnym życiu.
Książka naładowana jest tak wieloma bardzo ważnymi tematami, na które trzeba zwrócić uwagę, a także emanująca przemocą i cierpieniem, z którym borykać się musi każdy z bohaterów, niezależnie od poglądów. Przy tym autor zdaje się zachowywać pewną neutralność, jedynie przedstawiając ważne kwestie i istniejące problemy. Celem autora na pewno nie jest narzucenie własnej ideologii w poruszanych tematach, a jedynie zwrócenie uwagi społeczeństwa na problemy, na spojrzenie z drugiej strony, może również zrozumienie. Gdyby ktoś zapytał mnie – pomysł oraz jego realizacja zdecydowanie zasłużyły na piątkę z plusem.
Nieco gorzej poszło z kreacją bohaterów. Może nie wszystkich, ale szczególnie jednej, która pod koniec pozostawia po sobie spory niesmak i poczucie oszukania. Książka prowadzona jest z jednej perspektywy i jednej narracji, żeby pod koniec autor powiedział nam, że to wszystko było kłamstwem i daliśmy się podle wrobić. Nie dlatego, że coś przeoczyliśmy, ale głównie dlatego, że po prostu pomijał i nie pokazywał nam wszystkiego. Jestem zdania, że autor próbował wykreować postać cierpiącą na zaburzenia psychopatyczne, jednak, niestety, dla niego ten zabieg był jeszcze zbyt wczesny. Postać dla mnie absolutnie nie jest wiarygodna, a wręcz przeciwnie – pod koniec zdaje się bardzo chaotyczna i brakuje w niej tej rzeczywistej charyzmy, która charakterystyczna jest dla zaburzeń psychopatycznych, oraz którą próbuje wmówić nam autor. Teoretycznie tłumaczeniem może być młody wiek postaci, w praktyce jednak – nie zmienia aż tak wiele. Moim zdaniem, ta postać została wykreowana bardzo nieumiejętnie. Pomysł na nią był bardzo dobry, jednakże do wykonania zabrakło czasu, idei lub warsztatu.
Inaczej kwestia ma się z innym bohaterem – wspomnianym wcześniej Błażejem. Jego życie rodzinne, relacje, perypetie i problemy osobiste są bardzo dobrze opisane i bardzo zwięzłe. Jest się w stanie zrozumieć jego postępowanie, pomimo iż czasami człowiek łapie się za głowę, gdzie leży ta mistyczna granica chłopaka, kiedy będzie w stanie sam powiedzieć przed wszystkimi nie.
Najbardziej szkoda jest mi postaci Rafała, bohatera zdecydowanie drugoplanowego, jednakże emanującego takim ciepłem i wyrozumiałością, że nie da się go nie lubić, oraz nie współczuć mu problemów i traktowania przez społeczeństwo czy najbliższe, zdawałoby się, osoby.
Moim zdaniem, książka jest bardzo dobra, aktualna i jak najbardziej potrzebna. Bardzo ładnie i umiejętnie pokazuje problemy, z którymi muszą borykać się osoby LGBT – takie jak odkrywanie własnej tożsamości i dyskryminacja, niezależnie od statusu majątkowego – a także do czego potrafi doprowadzić desperacja i zbyt duże cierpienie.
Książka zdecydowanie godna polecenia.


Cytaty warte wyszczególnienia:

Śmierć nie boli. Boli jedynie długotrwałe umieranie.

To przerażające, że ludzie, których nigdy nie podejrzewalibyśmy o złe zamiary, są zdolni do takich potworności.

Współczesnym światem rządzi pieniądz. Nic innego się nie liczy.

Jesteśmy tak niepewni siebie, że zabiegamy o uwagę jak największej liczby osób, by poczuć się ważni. Karmimy hieny, które tylko czekają na nasze potknięcie. A gdy upadamy, orientujemy się, że nie ma przy nas nikogo, kto wyciągnąłby do nas pomocną dłoń, bo ci, którzy mogli to zrobić, już odeszli.

Gdyby wszyscy na świecie się szanowali, nie mielibyśmy żadnych problemów. Ale to niemożliwe. Każdy myśli wyłącznie o sobie i stara się zaszkodzić innym.

— Chodź. – Krystian chwyta mnie za dłoń i zmusza do wstania z krawężnika. – Wzniesiemy toast za nowy rok. – Bierze łyk wódki i się krzywi. – I za przyszłość. Nie wiemy, co przyniesie, ale na pewno nie możemy na nią bezczynnie czekać. Musimy działać, jeśli chcemy, by choć trochę przypominała przyszłość, o której marzymy

W dzisiejszych czasach wszystko kręci się wokół Internetu. Niektóre badania wykazują, że w ciągu roku człowiek spędza w sieci ponad sto dni. Świat online już dawno stał się dla nas tak samo istotny jak ten poza grą. Kontakty międzyludzkie często ograniczają się tylko do Internetu. Ludzie potrafią zakochać się w osobach, których nigdy nie widzieli na żywo. Nie słyszeli ich prawdziwego głosu, znają tylko ten zniekształcony przez głośniki. Nie poczuli też ich zapachu. Mimo to żywią do nich uczucia, bo one nie znają barier. Internet może być dla nas drugim światem. Już teraz nie musimy wychodzić z domu, by coś załatwić. Możemy nawet zamówić sobie dostawę zakupów ze sklepu. Internet to lepsza, wygodniejsza rzeczywistość.

Media uważają się za bezkarne. Wydaje im się, że powielenie nieprawdziwej wiadomości na czyjś temat nie jest niczym złym, jeśli powoła się na inny portal lub tabloid.

[…] ludzie są źli. Wszyscy, bez wyjątku. Nikomu nie można ufać. Jesteśmy krwiopijcami, którzy żywią się cudzym cierpieniem. Krzywdzimy, bo czerpiemy z tego przyjemność. Krzywdzimy, bo bez tego nie istniejemy.

Człowiek to egocentryczna i zakompleksiona istota. Ma wiele cech, które uniemożliwiają mu poszerzanie horyzontów. Błądzi we mgle i pożąda tego, co nieistotne. Krzywdzi podobnych sobie i dba wyłącznie o własne dobro. Chce osiągnąć jak najwięcej kosztem innych i w pojedynkę napawać się swoją potęgą. Tymczasem sam nic nie znaczy, chociażby nie wiadomo ile kapitału uzbierał. Jego siła jest iluzją. Ci, którzy w niej żyją, są zagrożeniem dla porządku świata. A jeszcze większe niebezpieczeństwo stwarzają ludzie, którzy są tej iluzji świadomi i twierdzą, że im ona wystarcza.

Jesteśmy najbardziej zawistnym i wrogim narodem. Nie wiem, czy to wynika z naszej nieciekawej historii, czy ze sposobu prowadzenia polityki, który sprowadza się do nastawiania społeczeństwa przeciwko sobie. Wiem jedno: nikt nie lubi Polaków, a Polacy nie lubią nikogo. Nie lubimy nawet siebie nawzajem.

Co to za pokój, gdy chce się go osiągnąć przemocą i rozlewem krwi?

Nie od dziś wiadomo, że większość informacji publikowanych w Internecie to wyssane z palca bzdury. Liczy się to, by zdobyć jak najwięcej kliknięć, które przekładają się na zyski z reklam na stronie. Portale prześcigają się więc w szokujących doniesieniach, często kłamiąc odbiorcom w żywe oczy.

Ludzie są źli… Myślą tylko o sobie i nie liczą się z konsekwencjami swoich czynów.

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Wierny czytelnik - Max Seeck

Tytuł: Wierny czytelnik
Tytuł oryginału: Uskollinen lukija
Autor: Max Seeck
Wydawnictwo: Sonia Draga
Pierwsze wydanie: 2019 / w Polsce: 2021
Liczba stron: 440
Cykl: Jessica Niemi
Rodzaj: kryminał, thriller
[...] sprawca nie zostanie złapany. Nie tej nocy. Wzdycha głęboko i czuje przeszywający ból w plecach. Potem wkłada rękę do kieszeni kurtki i ponownie podnosi telefon do ucha.
— Erne?
— Do kurwy, Jessica! Myślałem już, że…
— Spieprzyłam sprawę, Erne.
Jessica słyszy głos przełożonego, jednak jej umysł wskoczył już na pędzącą karuzelę. [...] Mężczyzna, który wyczarował na martwej twarzy Marii Koponen uśmiech, może właśnie obserwuje ich z otchłani ciemności. Nigdzie go nie widać. Mimo to jest wszędzie.

Kiedy na miejsce zbrodni dociera policja, nikt nie potrafi uwierzyć w malujący się przed nimi widok. Siedząca u szczytu stołu, w długiej, czarnej sukni, piękna kobieta o twarzy zastygłej w dzikim, euforycznym wręcz uśmiechu – Maria Koponen, żona sławnego pisarza, Rogera Koponena, została zamordowana w tajemniczy sposób we własnym domu. Brak śladów włamania świadczył o tym, że ofiara musiała doskonale znać sprawcę, a dziwny nastrój powodowany przez utwór puszczony z winylowej płyty skłania Jessicę Niemi, która ma przejąć sprawę jako główny śledczy, do dodatkowych przemyśleń – sprawca jeszcze w chwili, w której policjanci przeczesywali teren, był w domu i wymknął im się niepostrzeżenie.
Sprawa okazuje się o wiele bardziej skomplikowana, kiedy wieści o śmierci żony docierają do Roberta Koponena, uczestniczącego w spotkaniu z fanami w innym mieście. Gdy zostają mu wyjawione szczegóły śmierci jego żony, okazuje się, że Maria nie była jedyną ofiarą. Pod lodem jeziora przy domu Koponenów znaleziono drugą kobietę – równie piękną, równie ciemnowłosą i równie ubraną w czarną, wieczorową suknię. Naprowadzeni przez pisarza policjanci odnajdują bardzo wyraźne powiązanie między ofiarami a morderstwami opisanymi w książce Koponena. I spodziewają się, że niebawem znajdą znacznie więcej ciał…
Chociaż przyznam szczerze, że bardzo długo zbierałam się do przeczytania tej książki i odstawiałam ją kilkakrotnie w trakcie czytania, to był to zabieg kompletnie nieuzasadniony. Szumny napis wołający z okładki „Fiński kryminał, który zachwycił amerykańskich czytelników! Prawa sprzedano do 38 państw, a Hollywood przygotowuje ekranizację!” jest jak najbardziej na miejscu. „Wierny czytelnik” może zdecydowanie zaliczać się do hitów gatunku kryminału z półwyspu skandynawskiego.
Moim personalnym zarzutem wobec książki może być jedynie senny nastrój, dość charakterystyczny w tym przypadku, oraz dość niewielkie nakreślenie osobowości głównych bohaterów. Nazwisk jest naprawdę wiele i trudno jest je wszystkie zapamiętać – jednakże, mimo wszystko, kojarzy się imiona ekipy zajmującej się śledztwem. Ogromnym plusem jest pędząca od samego początku do samego końca fabuła, trzymająca nieustannie w napięciu. Prowadzona sprawa zdaje się tak dziwna, nielogiczna i momentami wręcz absurdalna, że nie jest się w stanie oderwać od stronic książek, aby tylko zrozumieć, jak do tego wszystkiego doszło. A wytłumaczenie jest jak najbardziej satysfakcjonujące oraz nieprzewidywalne! Rozwiązanie tej kryminalnej zagadki absolutnie mnie zaskoczyło, a sprawcy wręcz nie da się zidentyfikować aż do samego końca. Autor nieraz wywiódł mnie sprytnie w pole, aby zaserwować na koniec prawdziwą bombę. Warto było!
Pomiędzy fabułą śledztwa przeplatają się rozdziały z przeszłości Jessici, które z początku okrutnie monotonne i, zdawałoby się, przedstawione kompletnie bez powodu, z czasem zaczynają nabierać tempa i odsłaniać znacznie więcej mrocznej przeszłości policjantki – podobnie jak cała sprawa tajemniczych morderstw.
I chociaż najczęściej w swoich recenzjach przeprowadzam także analizę psychologiczną postaci, tak tutaj nie będę w stanie. Jedyny wątek obyczajowy dotyczy głównej bohaterki, która, w moim odczuciu, nie jest akurat najbardziej lubianą postacią. Z czasem o wiele bardziej sympatyzuje się z Niną, Ernem, lub też mającym okrutne braki w higienie osobistej Rasmusem – acz i tutaj jakakolwiek więź następuje dopiero pod koniec całej powieści.
Czy to znaczy, że czyta się ciężko? Absolutnie nie! Autor ma niebywały talent do przytrzymywania czytelnika przy fabule i zaciekawienia go samym tokiem wydarzeń, bez dodatkowych, obyczajowych smaczków. I osobiście – wcale nie dziwię się, że Hollywood wykupiło prawa do ekranizacji. Będąc absolutnie szczerą – będę na nią czekała z niecierpliwością.
Polecam książkę każdemu, kto lubi dobrą intrygę i niebanalne zagadki. Oraz wywodzenie przez autora w pole i efekty zaskoczenia. Nie będziecie zawiedzeni!

Cytaty warte wyszczególnienia:

Mało kto pomyśli o tym, że muzycy i pisarze wykonują bardzo podobną pracę – to samo gówno w innym opakowaniu – ale tylko pierwsi sprawiają, że kobiety w średnim wieku rzucają majtki na scenę. A mimo to ludzie przychodzą dla pisarzy.

Wierzę, że na papierze zawsze pojawia się coś z samego pisarza. Przecież siłą rzeczy opisuje się to, o czym coś się wie albo wydaje się, że wie. Obawy; nadzieje, traumy, niezrobione lub z drugiej strony zbyt łatwo zrobione rzeczy…

— Czy boi się pan tego, o czym pisze?
— Dlaczego miałbym się bać mojej własnej fikcji?
— Ponieważ prawda jest bardziej zdumiewająca niż fikcja.

[…] z umarłych emanuje zawsze jakaś dziwna ostateczność, coś, co jest prawie niemożliwe do naśladowania.

Winston Churchill powiedział kiedyś podobno, że najlepszym argumentem przeciwko demokracji jest krótka rozmowa z przeciętnym wyborcą. Teraz drugą część zdania można zastąpić sformułowaniem: „zerknięcie na komentarze w mediach społecznościowych”.

Zadawanie ważnych pytań to naprawdę sztuka; na początku romansu ciekawość może wydawać się natrętna i przedwczesna, lecz po kilku dniach odurzenia stawka jest już tak wysoka, że bardzo ostrożnie dobiera się słowa.

Z pisarzami zabawne jest to, że jeśli twarz nie pojawiała się w telewizji […], Nikt nie rozpoznaje twórcy.

Heretycy, niewierni, podludzie, czarownice, czarodzieje. Wytykane za pomocą propagandy narody i grupy ludzi, którym pochodzenie, wygląd, religia lub ideologia zgotowały makabryczny i całkowicie niesprawiedliwy los. Skale ludobójstwa i pojedynczych przypadków zbrodni są oczywiście zupełnie różne, ale psychologiczny wpływ na społeczeństwo grasujących na wolności seryjnych morderców może odpowiadać prześladowaniom na dużą skalę. Bycie ściganym wywołuje w ludziach niepewność i strach, zmusza ich do ukrywania własnej tożsamości. Sprawia, że uciekają, szukają schronienia i mają nadzieję, że pewnego dnia sytuacja wróci do normy.

Świat jest złym miejscem. […] Świat jest zimny. Musisz być na tyle odważna, by wyjaśniać zawsze to, co dla ciebie powinno być jasne. Nie można siedzieć jak mysz pod miotłą.

Wierzę mianowicie, że każdy z nas jest pisarzem własnego życia. Codziennie piszemy swoją historię, po prostu ją przeżywając. Widząc, słysząc, doświadczając, popełniając błędy i miejmy nadzieję, ucząc się na nich. Historie niektórych budzą podziw i zazdrość, podczas gdy innych litość, a nawet odrazę. Istnieje nieskończona liczba gustów literackich, podobnie jak krytyków, którzy stawiają sobie za cel ocenianie sposobu, w jaki inni piszą swoje życie. Myślę, że moja książka nie musi być wielkim hitem. Krytycy mogą myśleć o niej, co chcą. Moja historia nie musi dotrzeć do dziesiątek, setek lub tysięcy ludzi. Mała publiczność jest nawet lepsza, nie chcę bowiem, żeby moja książka była uważana za miałką lub pustą tylko dlatego, że jej czytelnik nie zna mnie wystarczająco dobrze. Dlatego w tym przypadku, podobnie jak w wielu innych sprawach, jakość jest ważniejsza niż ilość. Chcę, aby ten, kto otwiera moją książkę, doceniał i szanował jej autorkę bez względu na treść. Chcę, aby prosił o możliwość dalszego czytania także wtedy, kiedy nie będzie już nic więcej do opowiedzenia. Chcę czytelnika, który będzie wierny mojemu tekstowi.
Szablon wykonany przez drama queen. Obsługiwane przez usługę Blogger.